piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 18

Rozdział 18

****************************************************************
 Oh wait for me I'm worth your while
Now I know it's too hard to
go tick tock without the glimpse of you
If you cave in I break
I keep losing my pace
In this endless race

 Tick- Tock
*****************************************************************

(Phillip)
Spojrzałem na Stoeckla i z przerażenia zabrałem telefon. Schowałem go głeboko do kieszeni a on nadal się na mnie patrzył. To trochę nie przytłaczało i całkowicie wbiłajo w fotel. Aleksander uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Nie patrzyłem.
- Serio!?- powiedziałem.
- Tylko widziałem, że ma się odbyć spodkanie przed toaletami. Czy tez mogę tam być?- zapytał się a ja nie wiedziałem co mu odpowiedzieć.
- No... trenerze... to...
- Od dziewczyny?
- Nie mojej.- rzuciłem
- No to czyjej?
- Może pana?- zapytałem a ten się zaczął bardziej śmiać.
- Ale kto to dla ciebie? Koleżanka, znajoma, czy ktoś więcej?
- To pierwsze.- odpowiedziałem
- A czyli to, że ktoś więcej!? Rozumiem, nie będę się...
- Trenerze nie od końca.
- Szkoda.- powiedział.- Już myślałem, że kolejny będzie miał dziewczynę. A kochasz jakąś?
- Eeee....
- Ja wiem, że to jest tudne pytanie, ale możesz mi spokojnie odpowiedzieć. Przecież nikomu nie powiem.
- No, więc kocham Juliet.- odpowiedziałem a ten cicho zaklnął pod nosem.- Czy coś jest nie tak?
- Nie, ale... Czy nie sądzisz, że czas z tym skończyć?
- Niby z czym!?
- Już nic.- powiedział ze spuszczoną głową w dół.- No to z kim pisałeś?
- Muszę trenerowi mówić?
- Ja chciałbym wiedzieć, ale nikomu nie powiem.
- Z Leną.
- Z kim?- zapytał
- Z siostrą cioteczną Kota. Ta Polka.
- A ona. No tak! Jak tam z waszą...- powiedział Stoeckl i nachwilę zamilkł, przyblliżył się i lekko popchnął.-... przyjaźnią?
- Dobrze.
- Zawróciła ci w głowie?
- Może tak trochę.- powiedziałem.
Nigdy nie miałem do tego odwagi. Po zerwaniu z Juliet powiedziałem, że ktoś przewrócił mi świat do góry nogami.

                                                                               ~***~
 

On był na serio głupi! Ma takie dziwne pomysły, gorszę od siedmiolatka. Wogóle cały był szalony. Spotykać się w samolocie przy trenerach, fizjoterapeutach i stewardessach. Miałam bardzo dobre miejsce, bo przy oknie. Obok mnie siedział Kamil a obok niego Piotrek. Przed nami znajdowali się dwaj blondyni, Kilmek i Maciek. Trenerzy rozmawiali ze sobą a ja się nudziłam i to potwornie. Cieszę się, że Phillip nie ustalił godziny spodkania. W tym czasie zdążyłam wysłuchać kilku fajnych piosenek i przerozmawiać z Iwoną półtorej godziny. Całe szczęście, że ona ma darmowe! Na szczęście nie siedziałam obok dwóch głupolach. Tylko, że było cicho, zbyt cicho. Nie słyszałam ich pogawędek, śmiechów i głupich żartów i to było przerażające. Usiadłąm na rogu fotela i spojrzałam co robią. To samo co na imprezie, ale później. Obydwaj spali. No tak kiedy wyjrzałam przez okno było już bardz ciemno. Tylko, że mi się niechciało spać. Po trzech godzinach wpatrywałam się w widoki będące za oknem.
- Lena, śpisz?- zapytał Kruczek i lekko mną potrząsnął.
- Nie.- odpowiedziałam.
- To budź chłopaków bo już wylądowaliśmy.
- WOW, jakim códem ja tego nie zauważyłam!?
Poszedłam do Kamila, który wyglądał jak naćpany. Obudziłam go dość szybko, bez żadnych trudności. Problem był z Piotrkiem. Chłopak miał na uszach słuchawki a ja lekko waliłam go w policzek, by się obudził. Odsunęłam się od niego i zdjęłam mu słuchawki. Żadnej reakcji! Wzięłam jego telefon i włączyłam najgłośniejszą piosenką jaką miał. Nie dokońca założyłam mu ję o on odskoczyłi powiedział:
- O matko i córko!
- Spokojnie, to tylko ja.- rzuciłam.- Pieter wstawaj, bo już wychodzimy.
Rozejrzałam się wraz z mężczyzną po kadłubie samolotu. Znajdowało się w nim kilku ludzi którzy zberali swoje manatki.
- No masz rację.- powiedział Żyła a ja ruszyłam do Maćka. Na szczęście dwa blondasy już wyszły z samolotu. Znowu popatrzyłam się po samolocie, ale nie zwróciłam szczególnej uwagi na osoby.
- Maciek, wstawaj!- powiedziałam i poklepałam go po ramieniu.
- Nie, dlaczego?
- Już wychodzimy. Raczej wszyscy wyszli i tylko my zostaliśmy.
- Już idę.- powiedział brunet i wyciągnął się.
- Dobra, zbieraj się a ja poczekam na ciebie na zewnątrz.- powiedziałam
Odwróciłam się i zabrałam z fotelu swoje rzeczy. Szybko założyłam kurtkę, gdyz na dowrze było zimno. Jak to w zimę. Nagle poczułam, że ktoś dotyka mojego ramienia a ja gwałtownie się obróciłam.
- Dlaczego nie przyszłaś?- zapytał chłopak. To był Phillip, jak zawsze musiał mnie tak straszyć.
- Nie jesteś zły?- zapytałam, bo po ostatnim nie przyjściu mogłam się bać.
- Nie, ale myślałem, że przyjdziesz.
- Wybacz, ale nie chciało mi się a poza tym nie podałeś o której mamy się spodkać.
- No tak, ale ze mnie ciota! Zgadzasz się ze mną?
- No może troszeczkę.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego a on do mnie.
- Umiesz pocieszać.- rzucił i zaczął się śmiać.
- Wiem i za to mnie uwielbiasz.
- A kto powiedział ci, że cię uwielbiam?- zapytał i wziął swój bagaż.
- A kto powiedział, ze jesteś głupi i, że za to cię uwielbiam.
- Ja!- krzyknął i pokazał na siebie
- No co ty!?- powiedziałam i rozejrzałam się po lotnisku. Zauważyłam swoją kadrę.- Phillip, to ja lecę.
- Dobra, tylko dobrze wyskocz na progu.
- Hahaha. Jest nie zauważalny wiatr, więc odległość będzie marna.- odpowiedziałam.
Kiedy wszyscy przyjechaliśmy do hotelu w Innsbruck'u nie było co gadać o pokojach. Trener załatwił nam pokój na siedem osób. Jak on znalazł taki pokój?

                                                                            ~***~
(Phillip)
 

Miałem pokój z Tomem, Danielem i Andresem, normalne. Czy ja z nimi wytarzymam? No jakoś muszę. Kiedy mieliśmy wejść do pokoji, tener poprosił mnie o rozmowę. Weszłem do pomieszczenia i rzuciłem swoje walizki na samym środku tak żeby Daniel się wywalił. Tylko on umiał się tak przewrócić jak nikt inny. Spodkałem trenera na korytarzu i razem wyszliśmy na dwór. Usiedliśmy na ławcę i zaczęliśmy rozmowę.
- Podoba ci się Lena?- zapytał Stoeckl, muszę przyznać, że zadawał bardz dziwne pytania.
- Nie wiem.
- A Juliet?
- Ona mnie... zdradziła, a rany... są głębokie.- powiedziałem
- Przestań o niej myśleć!- rzucił terner.- Tak po porstu! Wtedy na pewno odpowiesz na tamto pytanie.
- Może, ale to jest... trudne.
- Zacznij żyć! A czy nie chciałbyś żeby ona była kimś bardziej?
- Nie zastanawiałem się.
- A co ci się w niej podoba?- zapytał
- Wszystko.
- Powiedziałeś jej to? Kobiety potrzebują komplementów. To jest pierwszy krok do bliższego poznania się.
- Moje komplementy są bezcenne.- powiedziałem i przypomniałem sobie ostatni.
- Jaki?
- Ni chciałby trener słyszeć?
- Chciałbym.
- Na pewno nie!
- Tak.
- Ale ostrzegałem, żeby nie było...
- Mów.- powiedział trener. Opowiedziałem mu historię o jej bluzcę, piance do włosów i doszełem do najlepszego.
- No więc...- zaczęłem się śmiać.- schyliłem się lekko i popatrzyłem na nią. Krzyknęłem do niej ,,Ładne masz nogi".
Właśnie w tej chwili nie wytrzymałem. Wybuchłem śmiechem a na dodatek nie mogłem go powstrzymać. Aleksander zaczął sie śmiać ze mnie.
- No to umiesz prawić komplementy.- rzucił.- Mam pewien plan, ale musisz się uspokojić.
- Dobra już.- rzuciłem małe kłamstewko.
- Masz to dla ciebie.- powiedział Stoeckl i podał mi kopertę.
- Co to?
- Zobaczysz. Jest na jutro zarezerwowane i masz poprosić Lenę by z tobą poszła.
- A jak się nie zgodzi?
- Na pewno tak nie będzie.- powiedział i poklepał mnie po ramieniu.
- No dobra to idę do niej.
Weszłem do hotelu i poszedłem na piętro, gdzie znalazłem trenera kady Polaków.
- Proszę pana, czy wie pan gdzie Lena ma pokój?
- Tak. Jest w 43.
- Dziękuję.- powiedziałem i poszedłem na górne piętro.
Stanęłem przed wybranymi drzwiami, szybko otworzyłęm kopertę i przeczytałęm jej zawartość. Po chwili usmiechnęłem się pod nosem i pomyślałem ,,Uwielbiam Stoeckla!". Zapukałem a drzwi otworzył mi Olek. Ten odrazu wiedział o co chodzi i krzyknął:
- Lena, twój kochaś przyszedł i muszę cię zaskoczyć bo to nie jest Jasiek!
- Zabiję cię!- krzyknęła z drugiego końca pokoju i podeszła do nas.- O hej!
- Hej!- odpowiedziałem i popatrzyłęm się na nią. Jak zawsze ładna i usmiechnięta.- Czy mógłyś zostawic nas samych?
- Muszę?- zapytał Olek słodkim głosikiem.
- Tak!- odkrzyknęłem wraz z dziewczyną. Blondyn poszedł do pokoju a ona zamknęła drzwi.
- Coś się stało?- zapytała
- Nie nic. Mam dla ciebie propozycję którą miałę ci powiedzieć dzisiaj w samolocie, ale nie wyszło. Plany się zmieniły jak i moja niespodzianka.
- Ciekawie się zapowiada.- rzuciła.
- Lena, czy wybrałabyś się jutro ze mną na łyżwy?- zapytałem a jej spojrzenie natychmiast się zmieniło. Z zawsze uśmiechniętej twarzy powstała jej odwrotność. Dziewczyna przestała się śmiać a ja nadal wyczekiwałem tej jednej, jedynej odpowiedzi. ,,Oby ona powiedziała TAK!".
- To naprawdę miło z twojej strony.
- To dzięki trenerowi on przełamał mój strach.- powiedziałem i zobaczyłem na końcu korytarza Stoeckla. Trzymał kciuki i usmiechał się do mnie.- Więc, jak brzmi odpowiedź?
Dziewczyna podeszła do mnie i lekko mnie przytuliła. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech mimo, że to był krótki, przyjacielski przytulas.
- Wybacz, ale muszę odmówić.- powiedziała i spuściła głowę w dół.
- Ale jak to!?- powiedziałem zaniepokojony. Właśnie podczas tych kilku sekund, mje życie przewróciło się do góry nogami.


****************************************************
Podoba się? 3/10 jak dla mnie. Nie popisałam się tym rozdziałem :(
CZYTAM = KOMENTUJĘ

1 komentarz:

  1. Rozdział super jak zawsze. Tylko jedno zastrzeżenie kolor tekstu inny bo trudno jest to czytać. A tak wszystko jest okej xd
    Masz talent dziewczyno ;-)

    OdpowiedzUsuń