poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 19

Rozdział 19

(Phillip)
Stałem zaniepokojony a jednak moje wątpliwości się sprwadziły. Nie chciała! Może nie odpowieda jaj moje towarzystwo, nie ma do nie zaufania, alebo nie po prostu nie lubi. Spojrzałęm na trenera pytająco. Nie wiedziałem co mam zrobić, popatrzyłem ze smutkiem na scianę. Stoeckl powli zaczął się wycofywać. Kiedy zamierzałem odwrócić się do niego, jego już tam nie było. Zostałem z problemem sam. Popatrzyłem na dziewczynę, która stała zaniepokojona pod drzwiami. Głowę miała spuszczoną w dół a jej długie, brązowe włosy lekko opadały jej na ramiona. Przypominała mi siebie kiedy zerwałem z Juliet. Dziewczyna ubrana była w szare rurki i w czarną bluzę z napisem ,, Mam być szczera, czy miła" Może ona miała jakiś powód, że musiała mi odmówić. Każda inna dziewczyna zrobiła by wszystko za t, ale ona nie jest inną. Jest wyjątkowa...
- Ale dlaczego?- zapytałem w końcu.
- Po prostu nie!- krzyknęła i rzuczyła w kierunku drzwi. W ostatniej chwili złapałem ją za rękę a ona odwróciła się do mnie.
- Powiesz mi dlaczego?
- Nie mogę...- powiedziała i rozpłakała się.
- Proszę...- wyszeptałem jej do ucha.
- Boję się.- rzuciła brunetka.
- Nie masz się czego bać, będę przy tobie.- powiedziałem i spojrzałem na nią.- Jednak to nie jedyny powód?
- Nie...- rzuciła i jeszcze bardziej zaczęła płakać. Złapałem ją za ręcę i powiedziałem po cichu:
- Powiedz mi?- zapytałem i otarłem jej łzy spływające po policzkach. Dziewczyna lekko kiwnęła głową i popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Kiedyś miałam brata, miał na imię Michał. Od małego zawsze spedzlismy ze sobą czas. Kiedyś w mroźny, zimowy dzień zapragnęłam nauczyć się jazdy na łyżwach. Mama powiedziała, że możemy pójść wszyscy razem i tak tez zrobiliśmy. Gdy byliśmy na lodowisku Michał nauczył mnie jazdy a ja bardzo sie z tego cieszyłam. Zaproponował, że zrobimy wyścigi a ja się zgodziłam. Chłopak nie bezpiecznie się przewrócił uderzając głową o ostry kąt lodowiska. Patrzyłam na niego...- tu jej głos się urwał. Po chwili cichutko westchnęła i popatrzyła mi się głęboko w oczy.-... leżał tam cały zakrwawiony. Na głowie miał otwartą ranę z której lała się krew. Zaczęłam krzyczeć, błagać o pomoc, jako mała dziewczynka niec nie mogłam zrobić. Po kilkunastu minutach przybiegli rodzice i zadzwonili po karetkę. Ja zawsze się o to obwiniałam.
- Jak to!?
- Kiedy byliśmy w szpitalu, po godzinie podszedł do nas lekarz. Wyjaśnił nam, że nic się nie dało zrobić. On..- jej głos się załamał.
- Ciii, nic nie musisz mówić.- powiedziałem i lekko przyciągnęłem ją do siebie aby mogła się do mnie przytulić. To co usłyszałem wywarło na mnie okropne wrażenie. Jej brat nie przeżył. Przytuliłem ją jeszcze mocniej.- Przepraszam.
- Za co?- zapytała i oderwała się od mojego uscisku.
- Za tą propozycję.
- Przecież nie wiedziałeś.- rzuciła i otarła ostatnią łzę.
- Pamiętaj, że nie musisz się niczego bać. Bedę przy tobie.
- Dziękuję.- powiedziała
- To co pójdziemy?- zapytałęm, ale teraz byłem przygotowany na każdą inną odpowiedź. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową.
- Zawszę mogę spróbować, ale nic nie obiecuję.- dodała a ja usmiechnęłem się do niej.- To ja juz pójdę.
Po chwili zniknęła za drzwiami pokoju.

                                                                        ~***~
(Aleksander Stoeckl)
 

Czyli, że moze sie nie udać. Popatrzyłem na Phillipa i Lenę, byli bardzo zaniepokojeni. Postanowiłem porozmawiać z Kruczkiem zniknąłem na korytarzu i wszedłem do wybranego pokoju.
- Kto to nas odwiedził?- rzucił zdziwiony Łukasz siedzący obok sterty papierów.- Ledwie co przyjechaliśmy a ja już mam kłopoty. Co cię tu sprowadza? Chłopcy znów narozrabiali?
- Nie, tym razem chodzi o twoją asystentkę.- powiedziałem.
- Co się stało?
- Wiesz który to Phillip Sjoeen?- zapytałem
- To ten młody skoczek. On ma chyba z osiemnaście lub dziewiętnaście lat. Cóż muszę przyznać, że nawet dobrze skaczę. Ale co to ma do Leny?
- On jest chyba w niej zakochany.- powiedziałem a Kruczkowi spadły papiery ze stołu.
- Jak to!? W naszej Lenie!? Niesamowite!- rzucił.
- Spokojnie, Kruczuś, zwolnij. Nie jestem pewny co do tego uczucia. On nadal nie może się pozbierać po zerwaniu z jego byłą. I tu się pojawia problem bo on ją tylko lubi. Raczej mi to wpaja, ale ja mu nie wierzę.
- Coś sądzę, że juz masz jakiś plan. Bo ty to jak chodząca swatka jesteś.- rzucił Kruczek i zaczął się śmiać.
- A ty to chyba wróżbita Łukasz jesteś! Tylko, że Lena nie chcę się zgodzić.- powiedziałem a ten zrobił duże oczy.- Jeżeli masz jakieś skojarzenia to wybij je sobie z głowy.
- No usiekajcie skojarzenia.- powiedział Kruczek i zaczął kręcić głową.- No, więc na co nie podjęła decyzji?
- Na łyżwy. Zarezerwowałem im lodowisko tu przy skoczni.
- Dostałeś pozwolenie na chwilowe wynajęcię lodowiska, tylko dla nich?
- Norweg potrafi!- rzuciłem.
- Oj wypraszam sobie. Tylko Polak potrafi!
- No napewno.- postawiłem mu się.- Udowodnij.
- No dobra. No, więc był taki facet, który zamierzał skoczyć z takiego wysokiego pagórka a to krawężnik był, więc..- powiedział ale mu przeszkodziłem.
- Krawężnik!?
- Nie przerywaj jak mówię! No i obok tego goscia zebrała się grupka ludzi. Ten facet zaczął krzyczeć: ,,Uwaga! Skaczę". No i co? Skorzył głowę sobie rozbił o nasze polskie drogi i złamał rękę.
- Dobra, więc jednak Polak potrafi.- powiedziałem i podniosłem ręcę do góry.- To co może pójdziemy wraz z nimi na to lodowisko?
- Dobra, porozmawiamy sobie, jak te kobity.- rzucił a ja zacząłem się śmiać.
- No dobra.
- A o której?
- Jutro o 21. Czyli, że wchodzisz w mój plan?
- Ja, zawsze.

                                                                       ~***~
 

Weszłam spokojnie do pokoju i szybo pobiegłam do łazienki. Stanęłam przed lutrem i prarłam się o umywalkę. Co ja miałam mu powiedzieć, że co? Nie wybacz Phillip, boję się lub cos innego. To co zdarzył się z moim bratem było prawdą, ale tak naprawdę nie chcę iść na łyżwy. Nie mam odwagi, od tamtego mometntu z dziciństwa straciłam tą cechę. Odkręciłam zimną wodę i przetarłam oczy, by nie było widać śladu po płaczu. Po chwili wyszłam z łazienki.
- Lena, możemy z toba porozmawiać?- zapytał Kamil
- Jasne.- rzuciłam i poszłam wraz z chłopakami na balkon. Byli tam Jasiek, Olek, Kamil, Piotrek i Maciek.- Coś się stało?
- Nie, nic. Czy nic ci nie jest?- zapytał Jasiek
- Twój kochaś się pyta.- dopowiedział Olek a blondyn podszedł do niego.
- Uważaj bo zaraz twoje zeby ułoża się w mozjkę!
- Juz to widzę!- krzyknął Olek i zaczął skakać.
- Podskakujesz, tak?- powiedział drugi i zaczął robić to samo co Zniszczoł.
- Chłopcy nie błaźniijcie sie.- powiedziałam i doprowadziłąm do pionu dwóch blondynów.- A co do waszego pytania to nic mi nie jest.
- To dobrze, ale mamy prośbę.- powiedział Kot
- Odmieniłaś Sjoeena to zrób to samo u Klimka.- powiedział Żyła
- Po pierwsze nikogo nie odmieniłam i co mam zrobic z Murańką!?
- Ej, młoda nie o to chodzi. Tylko porozmawiaj z nim.- rzucił Piotrek
- On się bardzo zmienił od kilku miesięcy, ale nie chcę niec powiedzieć. Dlatego musisz nam pomóc.- poprosił Ziobro.
- Dobra.- odpowiedziałam a wszyscy zaczęli wiwatować.
Weszliśmy razem do pokoju i zaczęły się głośne rozmowy, harmider. Wyciągnęłam z torby małego rogalika. Wtedy Kamil spojrzał się na mnie i pokiwał głową na Klimka. Szybko wyjął telefon i powiedział:
- Chłopaki idziemy trener nas potrzebuję.- powiedział brunet.- Żyła, Kot chodźcie.
Kiedy to powiedział wyszli. Zostali jeszcze te dwie niedorajdy.
- Ziobro, dajesz wbijamy do Norwegów.
- Po co?- zapytał Jasiek
- Wykręcimy jakis numer.
- Ty to dobre.- powiedział i zaczęlii wychodzic z pokoju.
W końcu zostałam tylko ja i on. Nie małam zbyt dużo na rozmowe bo w kazdej chwili mgą wejść chłopcy.
- Co tam?- zapytałam
- Dobrze.- odpowiedział
- Coś nie sadzę...
- Jak to!?- rzucił i oparł głowę na rekach.- Nic mi nie jest.
- Mnie nie oszukas przecież widzę. Masz jakieś problemy?
- Nie nie mam!- wrzasnął aż ja odskoczyłam i uderzyłam się głową o parapet.- Przepraszam, nie powienienem.
Kiedy to powiedział podszedł do mnie i usiadł obok. Złapałam się z głowę i zaczęła rozmasywać miejsce bólu.
- Coś ci jest!? Tylko co? Masz problemy z karierą, skakaniem, życiem prywatnym...- powiedziałam, ale na to słowo chłopak wstał i złapał się za głowę.- To ostatnie prawda?
- Tak...
- No, więc co jest?
- Nie zrozumiesz tego.- rzucił
- A właśnie, że uda mi się...
- Nie rozumiesz! Nie! Niedorosłaś do tego wieku i nie wiesz o co mi chodzi. Może niedługo się przekonasz.
- Skąd wiesz, że nie wiem o co ci chodzi!?- rzuciłam a on zaczął się śmiać.
- Uwież mi jesteś za młoda.
- Przestań traktować mnie jak dziecko.
- Przecież nim jesteś.- rzucił brunet.
- A ty? Całymi dniami siedzisz w pokoju, zastanawiasz się nad czymś. Masz minę jakby ktoś ci umarł, nic nie robisz nie cieszysz się z życia.
- Skąd niemy możesz to wiedzieć!?
- Przecież jesteś młody. Powinieneś sobie kogoś znaleźć, założyć rodzinę...
- No własnie.
- Co?
- Nie myśl sobie, że nie mam dziewczyny.
- Więc o co chodzi?- zapytałam a jemu posmętniała jeszcze gorzej mina.
- Za miesiąc zostanę ojcem.- powiedział a ja nie wiedziałam co mam zrobiić

********************************************************
Kolejny rozdział YAY!!!!!!!!! 2/10 NIE POLECAM!!!!!!!!!!!!!!

Komentujcie bo nie wiem czy ktos to czyta! Piszce swoje opinie i nie tylko :)

CZYTAM = ZOSTAWIAM PO SOBIE ŚLAD

3 komentarze:

  1. Rozdział 10/10
    Czekam na następny. Mam nadzieję że jeszcze dziś bedzie xd ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rodzial jak zawsze świetny, przepraszam za to że nie komentuję kozdego wpisu, ale mam pewne problemy 😉

    OdpowiedzUsuń