sobota, 30 maja 2015

Rozdział 41

Rozdział 41

Miesiąc później....
- Myślałam, że ten rok szkolny już się nie skończy!- krzyknęła Kinga i zaczęła biegać bo pobliskim parku. Zachowywała się jak małe dziecko... Zresztą ja też taka byłam. Podbiegłam do dziewczyny.
- Masz jakieś plany na wakacje?- zapytałam
- Wyjeżdżamy z Adamem i z jego rodzicami na Mazury. A ty? Będzie Phillip?- zapytała radośnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zdjęłam czarne pantofelki.
- Tak, nie, tak, nie, tak, nie...
- No mów!- krzyknęła zaciekawiona dziewczyna.
- Jeszcze nie wiem...
- No to co mi tu z "tak, nie, tak, nie" wyjeżdżasz?- zapytała i lekko mnie popchnęła. Ku mojemu zdziwieniu byłam cała mokra. Nie dziwię się w końcu leżałam w fontannie.
- O ty mendo!- krzyknęłam i poprawiłam mokrą grzywkę, która całkowicie opadła mi na czoło.
- Ja też cię kocham.- rzuciła Kinga i zaczęła uciekać. Wygramoliłam się z fontanny i pobiegłam za nią... Raczej nie musiałam. Adam trzymał Kingę na rękach a ta szarpała się. Już wiedziałam co on chcę zrobić. Po kilku sekundach dziewczyna leżała już w fontannie. Zrywaliśmy z niej boki, gdyż jej rude włosy unosiły się na na powierzchni wody, tworząc rudy okrąg. Wyglądało to bardzo śmiesznie.
- Uwielbiam cię.- powiedziałam i poklepałam Adama po plecach. Chłopak spojrzał się na mnie.
- Na pewno?- zapytał, miałam mu odpowiedzieć, ale niestety wrzucił mnie do wody. Wraz z Kingą próbowałyśmy oddać mu, ale na daremnie... Za to była niezła zabawa...

~***~

- Już jestem!- krzyknęłam. Ubrana w krótkie, dżinsowe spodenki i białą bluzkę udałam się pod skocznie. Widziałam tam wiele znajomych twarzy... W końcu to nasz letni wypad.
- Lena!- krzyknął Piotrek i podszedł do mnie... Objął mnie z całych sił, a po chwili przyłączyli się inni.
- Udusicie mnie.- rzuciłam
- Dajecie mocniej.- powiedział Jasiek a wszyscy się na niego popatrzyli.- Tak wiem, to budzi skojarzenia...
- Lena, gdzie Maciek?- zapytał Kamil
- Sama nie wiem... Powinien już tu być, przecież umawialiśmy się na 17.00. A właśnie, gdzie jest Ewa?
- Tam przy stolikach...- powiedział i pokazał na czarny namiot ogrodowy. Ruszyłam w jego kierunku.
- Hej...- powiedziałam nieśmiało
- Witaj.- powiedziała blondynka i przytuliła mnie.- Co tam?
- A właściwie to nic... Mam ciasto.- powiedziałam i wyjęłam z torby talerz zawinięty w folię aluminiową.
- Połóż tu.- powiedziała i pokazała na stół. Leżało tam wiele dań... Ciast, kanapek, przystawek, sałatek...
- Przecież nie jest nas aż tak dużo. Po co tyle jedzenia?
- Chłopaki jeszcze kogoś zaprosili...
- Normalne...
No i się zaczęło. Wszyscy usiedliśmy przy stole ogrodowym i zaczęliśmy rozmawiać. Klimek chwalił się swoim synkiem... Nasz mały Klimek Jr. Piotrkowi jak zawsze dopisywał humor, a Jasiek w końcu sobie kogoś znalazł. Zresztą nasi blondyni są mocno pogrzani. Obiecali Żylastemu taki numer na wyjeździe, że ich popamięta. Kamil z Ewą są bardzo szczęśliwi... Popatrzyłam na ekran telefonu. 18.23 Gdzie jest Maciek? Był Kuba, Mańka nadal nie widziałam. Może nie może przyjść... Nagle poczułam czyjeś usta na swoim policzku. Szybko sie odwróciłam i zauważyłam Phillipa. Rzuciłam mu się na szyję i mocno przytuliłam. Chłopak wtulił się w moje włosy, a wszyscy zaczęli bić brawo i pogwizdywać. Ewa i Kamil skorzystali z okazji i też sie pocałowali.
- Myślałam, że nie zobaczę cię w wakacje...- powiedziałam
- Nie chciałaś mnie...!?- zapytał zrezygnowany chłopak. Przytuliłam go jeszcze mocniej.
- Bardzo chciałam, nawet nie wiesz jak tęskniłam. Myślałam tylko, że masz jakiś wyjazd...
- No, bo mam.- powiedział
- A z nami się nie przywitasz!!!- krzyknął Fannemel
- Z wami zawsze.- powiedziałam i przytuliłam się do chłopaków
- Widzę, że jesteście razem szczęśliwi?- zapytał Daniel
- Pogodziliście się prawda?- zapytałam zaniepokojona. Po ich twarzach nadal widać było nienawiść do drugiego. Bałam się, że od czasu ich kłótni nadal się nie pogodzili.
- Oczywiście, że tak.- powiedział Sjoeen i uśmiechnął się do kolegi...
- Już dawno.- dodał Tande
- Lena, możemy pogadać na osobności?- zapytał Phillip
- Oczywiście.- odpowiedziałam i udałam się z chłopakiem dookoła skoczni. Szliśmy przez kilka minut w zupełnej ciszy... Musiałam coś zrobić.- To jedziesz na ten...
- Wyjazd? Tak.
- To chyba jest Letnie Grand Pix...
- Ja nazywam to wyjazdem, ale na niektórych zawodach będę.- powiedział i uśmiechnął się do mnie. Po chwili stanął przede mną.
- Coś się stało? Dlaczego nie idziemy?- zapytałam. Chłopak wziął mnie za ręcę.
- Jedziesz gdzieś na wakacje?- zapytał, patrząc sie mi głęboko w oczy
- No właśnie chyba nie, ale...- chciałam dokończyć
- Chciałbym żebyś jechała ze mną.- wyjaśnił
- Ale dokąd!?
- Nie wiem, pojedziemy do mnie. Do Norwegii. Moi rodzice chcą cię poznać...
- Jak to twoi rodzice?- zapytałam
- Na opowiadałem im o tobie... I to bardzo dużo...
- Phillip, zaskoczyłeś mnie. Nie wiem co teraz mam zrobić.
- Wiesz, że cię kocham...
- Ja ciebie też...- powiedziałam a chłopak wyciągnął czarne pudełko.- Phillip...
- Tak na prawdę miałem dać ci to już dawno.- powiedział i otworzył rzecz. Znajdował się tam srebny naszyjnik, a na nim serduszko.- Chciałabym żebyś to nosiła...
- Wiesz, że nie musisz..
- Wiem, ale cię kocham. Dlatego chciałbym przedstawić cię moim rodzicom.
- Sugerujesz coś?- zapytałam
- Myślałem o ślubie, ale postanowiłem przeżyć z tobą te dni a później cię o to zapytać. Oczywiście możemy poczekać... W końcu jesteśmy jeszcze bardzo młodzi.- powiedział a ja pocałowałam go. Nie wiem co sie stało, ale kochałam go. Kochałam i to bardzo... On był wspaniały... Nigdy go nie opuszczę...

*************************************************
Witam kochani! <3 Niestety to mój ostatni rozdział... Ale już za chwilę zacznę pisać nowy ;D Wiadomości jeszcze dziś. Mam na dzieję, że będziecie chcieli czytać ;)

CZYTAM = KOMENTUJĘ

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 40

Rozdział 40

Była to najlepsza chwila w moim życiu... Tak jakby spełnienie wszystkiego tego, co przeżyłam. Nie chciałam, aby ten przepiękny moment nigdy, przenigdy się nie skończył. Ten delikatny pocałunek, który Phillip złożył na moich ustach... Czułam się jak księżniczka... Księżniczka z bajki, a Sjoeen, był księciem.

~***~
(Maciek)

- Dobrze było cię znowu zobaczyć... - powiedział Fannemel, odprowadzając Macieja do jego pokoju.
- Ciebie również. Ciekawe co takiego teraz robi księżniczka... - odpowiedziałem.
- Przyjechałeś z Leną? - Anders wydawał się był lekko zdziwiony, tym co powiedział Kot. - Muszę się z nią przywitać... - uśmiechnął się i mrugnął do mnie.
-Oj, tak... Musisz – powiedziałem.
-To co? Wchodzimy? - spytał, kiedy byliśmy już koło zamkniętego pokoju. Pokiwałem twierdząco głową.
-Dzień dobry, księżniczko! - gwałtownie nacisnąłem klamkę, a drzwi otwarły się przed nimi gwałtownie. Zaraz za mną do pokoju wkroczył Anders. Rozejrzeliśmy się dookoła... W pokoju nie było nawet żywego ducha.
- Eee... Jesteś pewien, że przyleciałeś z Leną? - zapytał Fannemel. Po tym co opowiadał zacząłem wątpić w to co opowiada. Na wszelki wypadek chciał się upewnić.
- Tak! Na pewno! Jak wychodziłem z pokoju to ona jeszcze tutaj siedziała!
- A... Dziwne... Do czego to doszło, żeby dziewczyna od ciebie uciekała... - zaśmiał się pod nosem.
- Ha ha ha... Bardzo śmieszne! - stwierdziłem ironicznie .
- Pomóc ci jej szukać? - spytał z troską w głosie Anders.
- A możesz? - popatrzyłem na Fannemela słodkimi oczkami i pełną rozpaczy buzią. Norweg w odpowiedzi pokiwał twierdząco głową. Zabraliśmy się za poszukiwania.

~***~

-Nie wiesz nawet jak mi cię brakowało... Myślałem, że straciłem cię już na zawsze. - powiedział szczerze Phill.
-Ale teraz tu jestem... I to jest najważniejsze. - popatrzyłam mu prosto w oczy.
-Stęskniłem się za tobą.
-Ja też. - powiedziałam. W końcu wiedziałam co w moim życiu jest najważniejsze.
-Lena, Lena...! - głos Macieja i Andersa słychać było w całej okolicy. Szukali gdzie tylko się dało. Kiedy przeszukali cały hotel nie pozostało im nic innego, jak wyjść na dwór. Dotarli w końcu do fontanny...
- No no no... Kogo ja tu widzę! - powiedział Kot
Popatrzyłam się spokojnie na chłopaków. Fannemel był nieco zdziwiony, chyba w swojej nie za dużej główce, próbował sobie wszystko poukładać. Chyba jeszcze nie pogodził sie z faktem, że stoje obok Phillipa i nie uciekam od niego.
-Czy wy już się ... no ten.... tego... pogodzili...!? - zapytał zdziwiony Norweg.
- No jak widzisz, chyba tak!- wyjaśnił Phillip i uśmiechnął się do mnie.
- Lena, będziemy musieli już dzisiaj wylecieć...- wyjaśnił Maciek.
- Tak szybko!? Daj im się nacieszyć sobą.- poprosił Fannemel
- Maciek ma rację, przyjechałam na chwilę. Poza tym jutro muszę iść do szkoły.
- Walić szkołę!- krzyknął Anders

~***~

Na lotnisku było tak jak zawsze... Pełno ludzi, gwar, śmiechy... Jakoś w końcu udało im się przecisnąć przez tłumy. Maciek poszedł po coś do picia, a ja zostałam z Phillipem.
- Będzie mi ciebie brakować... Nie przeżyję bez ciebie dnia.. - powiedziałam... To co naprawdę czułam.
Nawet nie wiesz jak mi ciebie... Ale musisz być silna... Pamiętaj, że jest też telefon i skaype - jego ciepły i troskliwy głos był ukojeniem.
- A może... Polecisz ze mną do Polski? - zapytałam. Wiedziałam co odpowie, ale i tak jestem przekonana, że warto było chociażby zapytać.
- Lena... Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał... Zależy mi na tobie i w ogóle... Niestety nie mogę... Teraz będziemy mieli okres wielu przygotowań i treningów, do następnych konkursów... Bardzo, ale to bardzo bym chciał lecieć z tobą... Proszę, zrozum...
- Rozumiem, ale odwiedzisz mnie?- zapytałam
- Oczywiście.- powiedział i przytulił mnie. Czułam się tak dobrze i bezpiecznie... Nie chciałam odchodzić, ale musiałam. Sama nie wiem co sie ze mną stało przez te kilka godzin. Moje "Ego" totalnie się zmieniło... Maciek podszedł i powiedział, że już musimy wylatywać. Pogodziłam się z tym w końcu wiedziałam, że Phillip mnie kocha i nie zamieni na żadną inną.  Wraz z Maćkiem weszliśmy do samolotu i zajęliśmy wygodne miejsca. Lot nie trwał za długo... Z myślą, że ktoś cię kocha....

~***~

- Maciuś, Maciuś! Obudź się! Już lądujemy! - rzeczywiście... Lądowaliśmy. Samolot obniżał tor lotu i z każdą sekundą byliśmy coraz bliżej ziemi. No a braciszek kochany? Przespał całą drogę. A zresztą... Czemu mnie to nie dziwi? Uśmiechnęłam się pod nosem. Stewardessa podeszła do nas, widząc moje starania obudzenia Maćka.
- To pani brat? - zapytała blondynka.
- Tak... Przespał całą drogę z Norwegii... Strasznie trudno jest go obudzić. - kobieta uśmiechnęła się do mnie. Miałam wrażenie jakby ona nie raz przeżywała to samo.
Mrugnęła do mnie i poszła dalej w głąb samolotu. No cóż. Zostałam sama z Kotem.
- Księżniczko! Pobudka! - krzyknęłam mu prosto do ucha.
- Mamo... Jeszcze chwileczkę... - mówił strasznie zmęczonym głosem. Nie otwierał jednak oczu.
- Maciejka! - krzyknęłam już lekko poddenerwowana. Nagle zaświtała mi pewna myśl. Włożyłam mu słuchawki do uszu. Podkręciłam dźwięk na maksa...
- Ała! Moje uszy! - Maciek podskoczył na fotelu. Spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się szczerze.
- W końcu braciszek zdecydował się obudzić... - stewardessa właśnie szła z powrotem w naszą stronę.
- Tak. - zaśmiałam się w głos. Mina jaką zrobił Maciej była wręcz nie do podrobienia. Ach, tan to potrafi.
- Cieszę się. Dobrze, przepraszam was bardzo, ale niestety muszę już iść, pomóc koleżankom. - powiedziała i poszła.
Maciek zdziwiony jak nigdy popatrzył na mnie wielkimi oczami. Widząc jednak, że nie zamierzam przestać się śmiać, spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mnie zabić. Nie powiem, przekonywający był...
- Kim ona była? - zapytał mnie kiedy przestałam się w końcu chichrać.
- A no wiesz... Wytłumaczę ci później... Teraz już chodźmy... Samolot już dawno wylądował.

~***~`

W końcu w domu! Rzuciłam swoje rzeczy do pokoju i zeszłam na dół. Siedzieliśmy prze stole w kuchni, kiedy nagle rozbrzmiał dźwięk SMS a. Policzki mi się zaczerwieniły. Domyślałam się kto to.
- Któż to napisał do ciebie? - zapytał się Maciek. Od razu tym tematem zainteresowali się mama i tata... Popatrzyli na mnie.
- A nikt ważny...
- No powiedz... Nie wstydź się... - musiał w takim momencie?
- Och... No dobrze...Ale uważaj, bo jak powiem coś źle to będzie to twoja wina! - ostrzegłam go, a chłopak podniósł ręce.
- Ja przecież nigdy nie przeszkadzam... - mrugnął do mnie... Och i jak tu być na niego złym?
- Właśnie... Lena... Chcieliśmy z tobą już dawno o tym porozmawiać... ale jakoś nigdy nie było jak... Albo po prostu nie chciałaś... - mama posmutniała. Spojrzałam na nią. - Mogłabyś nam wytłumaczyć wszystko?
Mama popatrzyła mi prosto w oczy. Jej wzrok zdawał się prześwietlać mnie na wylot. Nie mogła odpowiedzieć inaczej...
- Tak... Opowiem wam wszystko... Od samego początku...
I tak zaczęłam... Nawet nie wiem ile czasu opowiadałam, ale byłam pewna, że mówię wszystko z najmniejszymi szczegółami. Rodzice i Maciek patrzyli na mnie wsłuchani w każde moje słowo. Kiedy kończyłam powoli zasychało mi w gardle, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Nie pamiętam kiedy ostatnio powiedziałam tyle słów w tak krótkim czasie. Nikt poza mną się nie odzywał, a na pytania przyszedł czas dopiero wtedy, kiedy już skończyłam. Zadali tylko jedno...
-Czy możemy ci coś powiedzieć? - zapytali.
- Ależ oczywiście, mówcie.
- Tak, jak zawsze wam odpowiemy... - Maciek się odezwał... Jaka nowość... Zaśmiałam się w duchu.
- No więc cieszymy się, że nam to wszystko powiedziałaś... - zaczęła mama. Zaraz po niej do akcji włączył się tata. - I chcielibyśmy wybaczyć ci wszystko. Mamy nadzieję, że ty również nie jesteś na nas zła.
- Nie jestem! Och, dziękuję wam... - podbiegłam do nich i przytuliłam najmocniej jak umiem. Mój wzrok po kilku sekundach padł na Macieja. Smutny chłopak siedział na taborecie tuż za drugim końcem stołu. Pokazałam mu palcem żeby również się dołączył do naszego rodzinnego uścisku. Ten z przyjemnością i w podskokach także przytulił się do nas.

~***~
(Maciek)

- Tak. Widać, że w końcu jest szczęśliwa. - powiedziałem.
- Pewnie. Już dawno nie widziałem jej takiej szczęśliwej.- Powiedział tata Leny.
Moja komórka leżała na stole, obok mnie. Odruchowo spojrzałem na nią. W tym momencie na wyświetlaczu pojawił się numer PZN... Odszedłem od kuchennego stołu i odebrałem.
- Dzień dobry... Maciej Kot? - zapytała osoba w słuchawce. Byłem pewien, że nigdy nie słyszałem podobnego głosu.
- Tak, to ja... A o co chodzi?- zapytałem
- No więc jest tutaj pewna osoba, która czeka na pana... I pana siostrę, Lenę.
- A kim jest ta osoba? - zapytałem zdziwiony.
- Tego nie mogę panu powiedzieć. Kiedy więc będzie mógł pan przyjechać?
- Chyba jeszcze dzisiaj... Gdzie mam się stawić?
- Kobieta podyktowała mi adres, a ja zapisałem go na kartce.
 - Dobrze, dziękuję, już jadę... A Lena ma też jechać? - zapytałem.
- Nie... Lepiej niech zostanie w domu.
Podziękowałem jeszcze raz, pożegnałem się szybko, obiecując, że przyjadę zaraz jak wszystko załatwię no i pognałem pod wskazany adres. Sam nie wiedziałem o kogo tu chodzi. Dlaczego miała być też Lena?
- Ciociu wybacz, ale....- powiedziałem, gdy nagle mi przerwała
- Leć.- powiedziała a ja uśmiechnęłem się do niej. Sięgnęłem po kurtkę i wybiegłem z domu.

~***~
(Maciek)

Po kilkunastu minutach znalazłem się w siedzibie PZN. Wszedłem i zacząłem rozglądać się w recepcji.
- Dzień dobry... - przywitałem się.
- O, witam... - powitała mnie kobieta za biurkiem. Miała taki sam głos jak ta która rozmawiała ze mną przez telefon.
- To... Gdzie jest ta osoba? - nie wiedziałem co powiedzieć.
- Siedzi za drzwiami. Zaraz ją zawołam.
- Dobrze. - przysiadłem się na krzesło, które stało tuż obok.
Ruda kobieta zza biurka wstała i podeszła do drzwi, które znajdywały się tuż za nią. Nacisnęła klamkę, a tuż za nimi ukazała się postać kobiety... Znajomej kobiety...
- Sara?- zapytałem zdziwiony.


***********************************************
Chciałabym z tego miejsca podziękować Kindze. To ona napisała za mnie to czego ja nie mogłam przez kilka dni. Poprosiłam ją o to żeby mi napisała kawałek rozdziału... Niestety ja miałam karę :( Podałam jej wszystkie szczegóły i dziękuję jej za to! Oczywiście musiałam dorzucić swoje kilka groszy ;) Mam nadzieję, że się wam podoba... Oceniajcie w komentarzach <3
Macie jeszcze tak na rozluźnienie piosenkę w której sie zakochałam i nie mogę przestać jej słuchać ;)
Buziole :***************


CZYTAM = KOMENTUJĘ

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 39

Rozdział 39

Co to miało być!? Czy on tak wyobrażał sobie naszą przyjaźń... Nie mogę w to uwierzyć. Obiecaliśmy sobie, ma być tylko przyjaźń. Jestem głupia i naiwna, w przypadku Tomka i Phillipa. Co ja mówię? Phillip, taki nie był. O mój bożę, czemu to wszystko jest takie trudne. Miłość do chłopaka, który ma dziewczynę. Nie wiem co się ze mną działo. Zbiegłam na dół, a na schodach słyszałam tylko krzyki Tomka. Już nie wiem co mam teraz zrobić. Może w końcu przejże na oczy. Sjoeen nigdy dla mnie taki nie był. Przejmował się tym co sie za mną działo, nie tak jak... Tomek nigdy o mnie nie pomyślał. Zeszłam na dół, na parter, i zauważyłam Martę.
- Lena, gdzie...- nie zdążyła zapytać, gdyż złapałam ją za rękę i zaprowadziłam do łazienki.- Co sie dzieję?
- Posłuchaj mnie masz coś do Tomka?- zapytałam a dziewczyna się zarumieniła.
- No, wiesz...
- Podoba ci się?- zapytałam
- Chyba tak...- wyjąkała a ja ją przytuliłam.- Ale dlaczego pytasz?
- Weź go sobie. Jeżeli myślałaś, że między nami jest coś, to wiedz, że nic nie było.
- Ej, ej, nic ci nie jest?- zapytała Marta
- Nie, nic. To już zamknięty temat.- powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Naglą zadzwonił dzwonek na lekcje.
- Musimy już iść...
- Poczekaj chwilkę.- poprosiłam i wyjęłam telefon. Wystukałam kilka słów i wysłałam... Wiadomość do Maćka.
- Co tam?- zapytała dziewczyna
- Przejrzałam na oczy.- odpowiedziałam patrząc się w lustro. W końcu widziałam tą Lenę. Nie tą jaką była zawsze. Widziałam dziewczynę po spotkaniu z nieznajomym... Z Phillipem. W końcu zrozumiałam.- Co teraz mamy?
- Polski.
- Cud się stał.- powiedziałam i obydwie wybiegłyśmy z łazienki. Byłam szczęśliwa. Marta chyba też... Ja mogłam zrobić to co wcześniej. Zacząć żyć od nowa. Zabrałyśmy plecaki spod drzwi sali i wpadłyśmy. Nauczycielka była bardzo zdziwiona, spojrzała na ekran komputera i powiedziała:
- Lena Kot?
- Już jestem.- wyjaśniłam, wchodząc do klasy. Usiadłam na swoim miejscu obok Kingi. Uśmiechnięta dziewczyna siedziała pod ścianą i żuła gumę. Odsunęłam krzesło i usiadłam, wypakowywując swoje rzeczy. Zeszyt, piórnik...
- Czemu się spóźniłaś?- zapytała rudowłosa dziewczyna
- Małe przeszkody z Tomkiem.
- Jak to?- zapytała i podała mi paczkę gum do żucia. Wzięłam jedną i zaczęłam jej opowiadać wszystko co sie przed chwilką stało.
- Potrzebuję się spotkać z Maćkiem. Muszę tylko skombinować jak wyjść z szkoły. Mamy jeszcze dwie lekcje...
- Może powiesz pani, że się źle czujesz?
- Myślisz, że uwierzy?
- Możesz też poudawać.
-Niby jak?- zapytałam
- Dziewczęta cicho bądźcie!- rozkazała nauczycielka i pokazała na tablicę.- Zapiszcie to kochanę w zeszytach.
- No, ale jak to zrobię?- zapytałam i otworzyłam zeszyt zapisując pierwsze słowa z tablicy.
- Możesz poudawać, że boli cię brzuch.
- Ej, to ty chodzisz na kółko teatralnie a nie ja. Nie umiem.
- Spokojnie pomogę ci, ale troszeczkę przecierpisz.
- Jak to?
- Zobaczysz, tylko nie zapomnij o tym. Od razu po polaku idziemy do łazienki.
- Po co?- zapytałam
- Później ci powiem.
- Mów, może zrobię to teraz.
- Słyszałam, co trzeba zrobić, ale nie wiem czy to wyjdzie. Idź do łazienki i kręć sie wokół.
- Po co mam się kręcić? Przecież to nie dorzeczne.
- Ale zrozum to zakręci się się w głowie. Będziesz miała mocno pokręcone... Dam ci tabletkę a potem zatkasz nos na kilka sekund.
- Jaką znowu tabletkę?
- Moja mama ma coś takiego. Bierzesz, robisz się blada i sie nie dobrze czujesz. A jak się zakręcisz to będzie jeszcze lepiej.
- Są jakieś skutki uboczne?
- Czyli?
- No nie wiem... Wymioty, gorączka lub inne takie.
- Nie, moja mama to stosuję i nic sie jej nie dzieje. Robi tak zazwyczaj, żeby nic w domu nie robić. W tedy tata za nią wszystko odwala.
- Serio!? Masz mocno pojechaną rodzinkę. To mogę tą tabletkę?
- Jasne masz.- powiedziała
- Dzięki, ale to na pewno ta? Nie jakaś inna?
- Przecież mam opakowanie, no leć.
- Proszę panią mogę iść do toalety?- zapytałam
- Coś się stało?- zapytała starsza kobieta.
- Trochę nie dobrze się czuję.- wyjaśniłam zaczynając przedstawienie.
- No to idź.- powiedziała a ja wstałam i wyszłam za drzwi. Udałam się d najbliższej toalety. Zrobiłam tak jak kazała mi dziewczyna. Zakręcić się, wstrzymać oddech, wziąć tabletkę. Nim się obejrzałam nie mogłam wziąść leku, gdyż za bardzo kręciło mi się w głowie. Czułam jakbym miała kaca. Oparłam się o umywalkę i sięgnęłam po tabletkę, którą miałam w kieszeni spodni. Kinga miała rację. Za dobrze do sali dojść nie mogłam, ale w końcu się udało. Otworzyłam klamkę a wszyscy praktycznie zamarli. Pochgwili znalazłam cię jakimś cudem na podłodze, a następnie u higienistki. Skończyło się na tym, że rodzice po mnie przyjechali. Kinga ma dziwne pomysły, ale skuteczne. Po kilkunastu minutach udręki znalazłam się w domu. Myślałam, ze rodzice sobie pójdą, ale jednak się myliłam. Mama pościeliła mi kanapę w salonie i przyprowadziła wysoką, blondynkę. Ubrana była w zwykły codzienny strój, mając czarne okulary.
- Kochanie, mówiłam ci, że przyjdzie psycholog. Oto pani Katarzyna. Masz być miła.- powiedziała i wyszła.
- Mamo, nie stój za ścianą.- powiedziałam i po chwili usłyszałam tupot stóp wchodzących na schody.- Czy poszła sobie?
- Tak poszła. Witaj, jestem psychologiem jak widzisz.- powiedziała dziewczyna i podała mi rękę.
- No, wiem. Nie potrzebnie moja mama panią tu ciągnęła.
- Chyba jednak dobrze, że przyszłam. Słyszałam, że masz niekiedy napady złości, czy to prawda?
- Tak, ale to było pierwszy i ostatni raz.
- A jak to się stało?
- Zwykła codzienność. Rozdrażniło mnie to, że byłam cała mokra a moja mama robiła mi jeszcze wywiadzik.
- Tylko tyle?
- Tak, wpadłam do basenu, miałam tego dość. Wróciłam do domu cała mokra. Niechcący uderzyłam w stolik, który się przewrócił. Czasami mam dość, że mama traktuję mnie jak dwulatka. Ciągle się o wszystko pyta...
- Kochanie, ja wychodzę.- powiedziała moja mama a po chwili usłyszałam zamykające się drzwi.
- No to chyba nie wiem po co tu przyszłam...
- I tak pani dziękuję... Może już pani sobie iść w każdej chwili. Przepraszam to trochę tak nie grzecznie zabrzmiało.
- Ni się nie stało. Skontaktuję się z pani mamą i porozmawiam z nią.
- Dziękuję pani.- powiedziałam i odprowadziałam ją do drzwi. Kobieta bez wahania wyszła a ja zaczęłam sprawdzać czy nikogo nie ma w domu. Na szczęście moję przemyślenia się potwierdziły. Tata nas tylko przywiózł i pojechał do pracy, a mama... Już pojechała. Czułam się już lepiej... Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam masło i ser. Zrobiłam sobie szybką kanapkę i poszłam na górę. Sięgnęłam po nerkę, do której wrzuciłam kilka potrzebnych rzeczy. Klucze od domu, telefon, słuchawki i ładowarkę. Oczywiście musiałam wziąść też pieniądze. Na dworze było bardzo ciepło a ja załorzyłam bluzę i zeszłam do garażu. Wyciągnęłam rower i zrobiłam mały przeglądzik. Na szczęście wszystko było sprawne a ja pozamykałam cały dom, żeby udąc się do Maćka. Zamknęłam ostatnie drzwi i założyłam słuchawki. Póściłam losowe odtwarzanie i pojechałam w kierunku Limanowa. Cóż... Znałam drogę, ale będę musiała jechać gdzieś z trzy godziny. Mniejsza o to, przynajmniej coś schudnę. I tak było. Pędziałam ile mogłam, uważając na wszystko. Po moich przypuszczeniach, trzy godziny później byłam w mieście rodzinnym Kotów. Jeszcze dwie uliczki...
- Kto mówi?- zapytała osoba, przez  domofon.
- To ja ciociu, Lena.
- O to ty złotko, już cię wpuszczam.
Po chwili rozległ się cichy pstryk, po którym otworzyły się drzwi. Odłożyłam rower a tata Maćka i Kuby przywitał mnie gorąco.
- O! A kogo tu sprowadza?- zapytał szczęśliwy
- Hej, wujku... Jest...
- Wchodź, a nie pytaj się.
- No dobrze.- powiedziałam i weszłam do środke, przytulnego domku. Zdjęłam buty a mężczyzna zaprowadził mnie do salonu. Ku mojemu zdziwieniu do nas wpadł Kuba. Cały potargany i na dodatek bez koszulki. Pomachał i pobiegł na dół.
- A temu co?- zapytałam
- Myślał, że Gabrysia przyszła.
- Ta jego nowa dziewczyna?
- Tak, urocza dziewczyna.- powiedziała ciocia.
- Mam pytanie, czy jest Maciejka?
- To dziwne, bo rano pytał się, czy może to ciebie przyjechać.- powiedziała kobieta
- Do mnie?- zdziwiałam się
- Tak,a Maniek jest na górze.- powiedział mężczyzna
- Mogę do niego iść?- zapytałam a obydwoje skinęli głowami. Szybciutko na schodach udałam się na góre. Jak pamiętam to był drugi pokój od prawej. Kurna, tylko po której prawej? Raz się żyję. Otworzyłam drzwi do drugiego pokoju i zobaczyłam Maćka siedzącego przy kompie.
- Myślałam, że się wyprowadziłeś?
- Kilka rzeczy mam u siebie, ale jeszcze innych nie wizięłem. Nie myślałem, że na serio przyjedziesz. A gdzie rodzice?
- O kurna zgubiłam ich.- powiedziałam a chłopak się zaśmiał.- Żartuję, nie wiedzą, że tu jestem.
- Życie na krawędzi.
- Tak. Co tam u ciebie?
- Jak widzisz dobrze, a u ciebie?
- Jezu, nigdy się tak nie czułam.
- Co ci?
- W końcu przejrzałam na oczy... Wciąż nie mogę uwierzyć, że byłam taka zaślepiona.
- Ale o co chodzi?
- No, wiesz... Nie mam szczęścia do chłopaków. Tomek to nie był dobry wybór. Ty masz szczęście do mnie.
- Do ciebie!? Jak to?
- Ty wiedziałeś, że Phillip to odpowiednia partia dla mnie.
- No a kto by tego nie wiedział?
- Spójrz przed siebie... J a tego nie widziałam. Popełniłam straszny błąd.
- Chodzi ci o Philla? Czyli, że?
- Posłuchaj, ja się do niego ostro pomyliłam... Juliet nie była z nim w ciąży, a ja źle go oceniłam. On... Straciłam szanse, już po raz kolejny.
- Mówiłem ci od początku, że to nie jego wina.
- Właśnie to zrozumiałam. Było tak blisko. Mogłam się pogodzić... Muszę się z nim spotkać.
- Tylko, że on już wyjechał z Polski...
- Czekaj, czekaj, co? Czyli, że on tu był!?
- No tak.
- Nie powiedziałeś mi!?
- Pokazałem ci...- powiedział a ja się głęboko zastanowiłam. On mi pokazał... Ostatnie raz widzieliśmy się przed imprezą. Czyli, że ten cłopak to był on...
- Już wszystko rozumiem.
- Wiesz, że to jego pocałowałaś?
- Tak.- powiedziałam rozmarzona dotykając swoich ust. To mógł być tylko on. Sjoeen, tak mówił,  śmiał się. Głupia ja, czemu tego nie zauważyłam!?
- Masz zamiar go spotkać?- zapytał
- Ty się głupio chyba pytasz. W końcu to przez ciebie.
- Jak to?
- Mogłeś mi powiedzieć.- wyjaśniłam uśmiechnięta.
- Złotko masz to jak w banku...
- Czyli jak? Kredyt hipoteczny?
- Dzwonie po Norwegów.

~***~

Tak właśnie było. Maciek zadzwonił a następnego dnia byliśmy już w Norwegi. Zarezerwowaliśmy sobie hotel. Chociaż z wyjazdem było ciężko. Mama, nie chciała mnie wypuści, ale Maniek już coś jej tam na opowiadał. Chłopak poszedł spotkać się z Norwegami, a ja pozostałam w pokoju. Jak na razie nie miałam ochoty na rozmowy. Nadal nie mogę w to uwierzyć. To był Phillip... Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam lekko zachmurzone niebo. Założyłam trampki i wyszłam z pokoju. Udałam się przed hotel. Zauważyłam wielki park, piękny... Postanowiłam się przejść. Szłam sama alejkami i nie zauważałam praktycznie na nic. Z mną rozbiegały się jakieś krzyki. Niestety nie za bardzo je rozumiałam. Noreweski to nie był mój język. Nagle niebo z ciemniało. Zaczęłąm obchodzić wielką fontannę. Położyłam dłonie na zimnym marmurze i spoglądałam w wodę. Po chwili jedna mała kropelka spadła na mój nos a ja spojrzałam przed siebie. Po drugiej stronie fontanny znajdował się chłopak...
- Phillip?- zapytałam a nieznajomy podniósł głowę. Chłopak zauważył mmie i szybko do mnie podbiegł. Uradowana rzuciłam mu się na szyję bez efektów. Sjoeen stał jak słup soli.- Coś się stało?
- Nawet nie wiesz ilę... Wracasz tak sobie?
- Phill, dja mi wyjaśnić...
- Wiesz ilę przez ciebie wycierpiałem?
- Myślisz, że mi było łatwo?- zapytałam
- Mam już tego dość...
- Przyjechałam... Kurna, po co ja to robiłam?- powiedziałam i odeszłam na drugą stronę fontanny... Chłopak nic nie zrobił. Stał jak wcześniej, a ja? Płakałam, cierpiałam przez niego... Po co ja tu przyjechałam? Mogłam siedzieć i zostać siostrą zakonną. Po chwili rozpadał się ogromny deszcz. Zaczęłam iść w przeciwną stronę, a deszcz lał mocniej i mocniej. Nagle usłyszałam czyjś krzyk.
- Lena, zaczekaj!- krzyknął a ja rzuciłam się do ucieczki. Biegłam pod wiatr cała mokra, nieszczęśliwa. Po chwili chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Zaczęłam się szarpać a on nie nie miał zamiaru mnie wypuścić.
- Puść mnie!- zarządałam
- Jestem wielkim idiotom, ale wybacz mi.- powiedział i specjalnie złapał mnie za ręcę.
- Co ty robisz?
- Już raz pozwoliłem ci odejść teraz tego nie zrobię...
- Phillip odejdź ode mnie.
- Co proszę?
- To co słyszałeś.- powiedziałam a chłopak ze zdziwieniem się na mnie spojrzał. Szybko posmutniał i odszedł. Zrezygnowana usiadłam na ławeczce. Co ja robię? Kobieto weź się w garść! Przecież go kochasz, prawda? Tak czy nie? Tyle wyborów... Tak, kocham go a on... Nie pozwolę mu odejść. Już zrobiłam kilka błędów. Wstałam i pobiegłam przed siebie. W całej tej ulewie zauważyłam sylwetkę chłopka. Stał sam, ze spuszczoną głową. Jego włosy wyglądały jak po kąpieli, a ubranie było jak śwerzo wyprane. Podbiegłam do niego i stanęłam przed nim. Phillip podniósł głowę a ja zaczęłam płakać. Nie było tego za bardzo widać...
- Przepraszam...- zaczął
- Nie musisz.- wyjaśniłam a on przysunął mnie do siebie. Teraz już byłam tego pewna. Chłopak przysunął się i lekko pocałował mnie w usta.


*********************************************************************
No i tak mija kolejny dzień... Mam nadzieję, że wam się podobał rozdział :) Piszcie w komentarzach, polecajcie znajomym ;) niech komentują do woli. Dziękuję nie którym osobom za nominowanie do Liebster Award. Macie tu piosenkę, która pozwalała mi tworzyć. Niestety muszę przyznać, że już jutro pojawi się Epiolog :(

CZYTAM = KOMENTUJĘ


poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 38

Rozdział 38

Kim on mógł być? To pytanie nie dawało mi spokoju... Tajemnicza osoba, podobna do... Nie to nie możliwe. Za dużo czasu przebywałam z Phillipem, ale to nie mógł być on. Nie wiedziałby gdzie jest impreza i jak wyglądam. Zdawało mi się, że to Tomek, a tu co? On przetańcował sobie z Martą. Nie jestem za nią zła, ale jak mógł mnie z nią pomylić. Co ja gadam!? W końcu też go pomyliłam... Oparłam się o ścianę szkolnych murów. Zimna, płaska powierzchnia spowodowałą gęsią skórkę na rękach. Siedziałam sama. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Sięgnęłam do piórnika po pierwszy lepszy ołówek. Zaczęłam się nim bawić, nie zwracając uwagi na innych. Byłam tak jakby nie obecna. Mój mózg nie pozwalał mi się skupić na lekcji. Widziałam całą swoją klasę i nauczycielkę. Nie wysoką blondynkę, która poruszała ustami w celu mówienia. Nie mogłam jej słuchać ze swojego powodu. Tajemnicza osoba mi nie pozwalała. Ciągle miałam jej obraz przed oczami. Rozmowy, jego głos, taniec, jego kroki, wpadka do basenu.

~***~
(Phillip)
- Stary co się z tobą dzieję?- zapytał Fannemel
Dzisiaj byłem bardziej ogarnięty niż kiedykolwiek. Przede mną stał Anders i wypominał się o dziewczynę. Miał na sobie pierwszą lepszą koszulkę z walizki... Skąd wiem, że z walizki? Była lekko pognieciona. Zresztą, jemu to nigdy nie przeszkadzało.
- NIC mi się nie dzieję.- odpowiedziałem i założyłem bluzę. Miałem zamiar przejść się po mieście. W końcu w Zakopanym nie jestem za często.
- Co ty robisz?- zapytał
- A czemu zadajesz pytania jak moja matka?- rzuciłem
- Martwię się.- powiedział chłopak i przytulił mnie.
- Posłuchaj, jeżeli moja mama przysłała ciebie żebyś mnie pilnował to lepiej sobie idź...
- Zrobiłaby tak?
- Nie. Myślałem, że jak cię wrobię to sobie pójdziesz.- powiedziałem a ona zaczął się śmiać.
- Więc jakie masz plany na przyszłość?
- Co?
- No wiesz... Spotkałeś się z Leną, więc co dalej?
- Dobre pytanie. - powiedziałem a naglę usłyszałem czyjś krzyk. Odwróciłem się a za nami biegł Maciek.- Spadł nam jak grom z jasnego nieba.
- Ludzie! Czy ja muszę was gonić po całym mieście?- zapytał zdyszany
- Całym?- podkreślił Anders
- Dobra, masz mnie. Nie po całym. Phillip czemu nie odbierasz komórki?- zapytał Kot. Sięgnęłem do kurtki i zaczęłem szukać... Nie mogłem.
- O kurna. Zajemali mi telefon.- wyjaśniłem
- Na pewno zostawiłeś w hotelu.- zapewnił Anders
- NO pewnie tak.- powiedziałem
- Skąd ja to znam? Chłopaki mam już plan co będzie dalej.
- Jak to?- zapytał Andres a ja uderzyłem go w czoło.
- Czy urodziłeś się żeby zadawać takie idiotyczne pytania?- zapytałem się Norewga.
- Ja...
- Nie odpowiadaj. Twoja mina mówi wszystko za ciebie. No Maciek co masz?
- Wpadacie do mnie. Mieszkam tak na prawdę w Limanowie, a to nie za daleko. Gdzieś z dwie godziny samochodem...
- Tylko dwie!? Nie można było więcej?- zapytał Anders

~***~
Wyszłam z kolejnej sali. Kolejna lekcja. Kolejna przygoda. Kolejne myśli. Nadal nie mogę uwierzyć kim mogła być ta osoba. Rzuciłam plecakiem pod salę od polaka. Czyjaś dłoń dotknęła mojej ręki. Odwróciłam sie i zauważyłam osobę wyższą ode mnie. Był to Tomek. Przytuliłam go z całej siły.
- Ej, ej bo nie udusisz.- powiedział. Tomek był dla mnie jak najlepszy kolega. Ni cnas nie łączyło. No chyba, że przyjaźń... Damsko-męska też istnieje.
- Sorki...
- Nie, nawet mi sie podobało. Lena co ci?
- Wciąż się zastanawiam kim jest ta osoba...
- Zapomnij o niej. To była zwykła pomyłka. Nic. Nie powinnaś się przejmować.
- Gdyby to  było takie proste.
- I jest chodź.- powiedział i poprowadził mnie na górne piętro szkoły. Praktycznie to nic tam nie było. Tak na pardę to nie mamy tu wstępu.
- O co chodzi?- zapytałam
- Wiesz jak dużo dla mnie znaczysz...
- Wiem. Przyjaciele na zawsze.
- Przyjaciele to na pewno, ale ja chciałbym więcej...
- Słucham?
- No chyba sama wiesz.
- Nie, nie rozumiem o co ci chodzi.
- Lena kocham cię.- powiedział i zaczął się do mnie przybliżać. Jego dłoń przeczesała moje włosy. Po chwili czułam jego oddech i odbicia serca. Nie mogłam uwierzyć, że on to robi. Chciał mnie pocałować... Nie mogłam dłużej tego wytrzymać.
- Tak chcesz mi pomóc?- zapytałam a on bardziej się przybliżał. Ja robiłam na odwrót zaczynałam się oddalać.
- Zamierzam cię uszcześliwić.- powiedział a ja go odepchnęłam
- Więc ci się nie uda.
Myślałam, że Tomek jest inny. Że nie zależy mu na miłości. Miała być tylko przyjaźń...

***********************************************************
Przepraszam was :( To nie biało być to. Myślałam, że napiszę dłuższy i ciekawszy a tu cenzura wyszło! Przepraszam... Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Postaram się przez te trzy dni wolnego napisać LEPSZE rozdziały. Dzisiejszy dzień pełen niespodzianek. Wybaczcie, ale jeszcze dzisiaj muszę poszukać i wymyślić układ do salsy :))) No to lecę i przepraszam :o
Papatki :*****
CZYTAM = KOMENTUJĘ




środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 37

Rozdział 37

- Jak to nie wiesz?- zapytała dziewczyna i zaczęła szperać w mojej torbie. Usiadłam zrezygnowana na łóżku "diabełka". Zdjęłam głupie skrzydła i rzuciłam je w kąt.
- Nie idę.- powiedziałam
- Ale musisz iść.- powiedziała i usiadła obok mnie.- To, że nie masz głupiej maski to nic nie oznacza...
- Ale trzeba je mieć.- rzuciłam a dziewczyna wstała i podeszła do szafki. Wyciągnęła z niej pudełko i wyciągnęła z niej to o czym myślałam.
- Jedna z najładniejszych dziewczyn musi być na imprezie.- powiedziała i założyła mi maskę oraz podała lusterko.- Miałam ją rok temu...
- Jesteś cudowna!- krzyknęłam i przytuliłam ją. Miałam na sobie śnieżnobiałą maskę z piórkami.
- Oj tam, oj tam. Idziemy?- zapytała kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek a my zbiegłyśmy na dół. Kinga otworzyła drzwi a ja zauważyłam, że zapomniałam wziąć z góry skrzydeł... Najwyżej ic nie wezmę.
- O kurna...- powiedział i spojrzał na numer domu.- Czy ja przyszedłem pod dobry dom?
- Jasne głuptasie!- rzuciła Kinga i pocałowała go. Był to Adam.
- Pięknie wyglądacie... O Lena nie masz już gipsu!
- Ale ty spostrzegawczy.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Jedziemy?- zapytała Kinia a my przytaknęliśmy lekkim skinieniem głowy.
Adam zaprowadził nas do samochodu i razem wyjechaliśmy do Kuby. Chłopak miał prawo jazdy a do kolegi nie mieliśmy za daleko. Jechaliśmy przez 10 minut... Podjechaliśmy pod dom i zauważyliśmy, że nie jesteśmy pierwsi... Chyba ostatni. Weszliśmy do wielkiego domu, a Kinga z Adamem poszli do Kuby. Dziewczyny by ły bardzo ładnie ubrane, a ja? Ja też! Stanęłam pod oknem i wypatrywałam Tomka. Niestety te głupie maski mi to utrudniały. Kuba gorąco nas przywitał i zaczęła się impreza. Pierwsza, druga, trzecie piosenka. Miały tak szybko. Dziewczyny nieźle się bawiły a chłopcy próbowali zagadać. Stałam pod ściną, kiedy naglę zabolała mnie złamana noga. Może lepiej powinnam chodzić z kulami, jak nakazał mi lekarz. Przykucnęłam i zauważyłam obcą postać stojącą przede mną. Popatrzyłam się w górę a moim oczom ukazał się chłopak w czarnej masce. Miał ciemne włosy i zniżył się do mnie.
- Nic ci nie jest? Może ci pomóc?- zapytał a ja skinęłam twierdząco głową. Podstawił mi krzesło i pomógł usiąść.
- Dziękuję.- odpowiedziałam.
- Coś się stało?- zapytał
- Nic poważnego.- wyjaśniłam, a ból nogi ustąpił. Wstałam i przeszłam sie kawałek. Uśmiechnęłam sie do nieznajomego i lekko przyjrzałam sie jego wizerunkowi. Miał ciemne, brązowe włosy, był uprzejmy i... To Tomek. W końcu go znalazłam. Ubrany był w czarne spodnie i koszulę... Przypominał Kingę w wersji męskiej. Nie zrozumcie tego dosłownie.
- Coś ci się stało w nogę?- zapytał
- Przecież sam wiesz.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.- Miałam złamaną nogę... Przedwczoraj zapomniałam ci powiedzieć, że wczoraj zdejmowali mi gips. Jak mnie poznałeś?
- Męska intuicja.- powiedział i szeroko se do mnie uśmiechnął. Tomek jakoś dziwnie mówił... Jego codzienny ton głosu nagle sie zmienił. Zaczął mówić z takim dziwnym akcentem...
- Ej, co masz z głosem? Tak jakoś dziwnie mówisz?- zapytałam
- Wybacz, mam chrypę.- wyjaśnił i spojrzał w stronę tańczących osób. Grała jedna z imperezowych kawałków...- Zatańczymy?
- Wiesz co? Chyba nie. Nie jestem jeszcze pewna co do swojej kondycji.
- Rozumiem.- wyjaśnił i poprosił mnie na górę. Wszyscy zeszli na parter by razem imprezować. My poszliśmy i sami znaleźliśmy sie w holu. Usiadłam na parapecie a Tomek przysunął sobie krzesło. Podał mi talerzyk z ciastem.- Masz ochotę na ciastko?
- Ciastko.- powiedziałam dziecięcym głosem.- Oczywiście.
- Będziesz gruba.- zaśmiał sie
- A masz coś do grubszych dziewczyn?- zapytałam
- Ja nigdy.- powiedział nadal śmiejąc sie.
- Moja koleżanka by sie na ciebie od razu obraziła... A masz coś do tego, że lubię ciastka?
- Nie, wręcz przeciwnie. Uwielbiam słodkie dziewczyny.- wyjaśnił a ja zaczęłam się śmiać.
- Uważasz, że jestem słodka???
- No pewnie...
- Jesteś najlepszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek mogłam spotkać.- wyznałam, ale niestety to nie była prawda... Najlepszą osobą był chłopak, ale inny... Norweg.
- A ty najlepszą dziewczyną.- powiedział
- Dzięki... Wiesz, że cię uwielbiam?
- No, chyba nie...
- Wiesz.
- Nie.
- Wiesz.
- Chyba nie...
- Mam ci powtórzyć?
- Tak.
- No chyba nie.
- Chyba tak...
- Wiesz, że cie uwielbiam i wszystko jasne.
- Nie bo ciemne.
- Ej!
- Kup se klej
- To jest stare.
- No chyba nie
- Wysil sie bardziej.
- Trzeba używać mózgu? Jak tak to ja sie nie bawię. Zaraz wracam.- powiedział i zszedł na dół.
Uwielbiam go, a on nawet nie wie jak bardzo. Szczerze powiedziawszy to niektóre teksty przypominają Phillipa... On cały go przypomina. Ten sposób wymowy i w ogóle wszystko. Strasznie mi go przypomina. Po chwili Tomek wbiegł na górę a ja odłożyłam ciastko. Chłopa złapał mnie za rękę i poprowadził na dół.
- Gdzie idziemy?- zapytałam
- Zobaczysz.- powiedział a ja popatrzyłam na chłopaka. Wszyscy stali z boku a parkiet był dosłownie pusty. Zeszliśmy na dół a Tomek wziął mikrofon.
- Tą piosenkę, chciałbym dedykować najważniejszej dla mnie osobie. Lena wybacz za moje głupie błędy.- powiedział i oddał mikrofon.
Adam Lambert ~Better than Know Myself
Pokazał coś innemu chłopakowi, który puścił muzykę.
- Co ty odwalasz?- zapytałam sie zdziwiona.
- Choć zatańczymy.
- Jest jeden problem ja nie umiem tańczyć...
- Na łyżwach się nauczyłaś.- powiedział i powiódł mnie na środek sali. Skąd on wiedział o łyżwach? - Teraz też sie nauczysz.
Zaczęła grać muzyka a ja miałam ochotę uciec, ale Tomek nie pozwalał mi. Wszystkie oczy były skupione na nas
- Skompromitujemy się.- powiedziałam
- Nie.- odpowiedział i złapał mnie za rękę, którą położył na swoim ramieniu. Swoje dłonie ułożył na moich biodrach. Zaczęła się pierwsza zwrotka, a ja zaczęłam się lepiej bawić. Na mojej twarzy pojawił sie uśmiech. Chłopak zakręcił mnie a do nas zaczęli sie inni przyłączać.
- Jesteś głupi.- szepnęłam mu do ucha.
- Już mi to kiedyś mówiłaś.
Między nami było coś magicznego... Przytuliła się do niego i poczułam jego ciepło. Skrzyżowaliśmy swoje ręcę i splotliśmy je w uścisku po czym zaczęliśmy się kręcić. Chłopaka zaczął się śmiech, kiedy nabieraliśmy prędkości. Skończyło sie na twym, że podniósł mnie a ja w końcu pocałowałam go w policzek. Chłopak poczuł ten miły gest i był lekko zdziwiony. Stał nie ruchomo i patrzył się na mnie. Kręciłam się i szalałam... W końcu byłam szczęśliwa. Chłopka chyba zrozumiał o co mi chodziło i oboje wyszliśmy z domu na podwórko. Mijaliśmy całuące się pary... No tak! Kingę i Adama tez widzięliśmy... Szliśmy w kierunku basenu.
- Jesteś nie normalny.- rzuciłam
- Ty też...- powiedział a za nami rozbiegł się czyjś krzyk. Ku nam biegł jakiś chłopak. Niechcący popchnął nas a my wpadliśmy do basenu. Szybko sie wyłoniłam na powierzchnię i zauważyłam, że spadła mi maska. ,,Nie, nie teraz" pomyślałam i wyszłam na brzeg zasłaniając oczy.
- Czekaj!- krzyknął Tomek, który wraz ze mną wpadł do wody.- Nie uciekaj!
Zaczęłam biec i aż wybiegłam z posesji Kuby. Cała mokra udałam sie na najbliższy przystanek autobusowy. Dojechałam do domu a moja mama zaczęła awanurę.
- O której to się do domu wraca!?- wrzasnęła
- Przecież byłam na imprezie.- powiedziałam i weszłam do pokoju
- To sie nazywa impreza?- zapytała i pokazała na moje mokre ubranie.- Zobacz jak ty wyglądasz.
- Gdzie Maciek?- zapytałam
- Przed chwilą powiedział, że musi sie z kimś spotkać.
- Szkoda.- powiedziałam i poszłam do salonu.
- Dziecko, czy ty sie kiedykolwiek ogarniesz?
- O co ci chodzi?
- Od czasu przyjazdu nie rozmawiasz a nami, nic nie mówisz, unikasz kontaktu... Mam dalej wymieniać?
- Jak chcesz to możesz.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić! Jestem twoją matką a nie koleżanką! Tak to sobie do innych mów!
- Dobrze matko.
- Odzywaj sie z szacunkiem i mów co sie tam działo. Nic ci nie zrobili?
- Nie, ogarnij sie mamo!
- To ty zacznij żyć!
- Przecież żyję
- Właśnie wiedzę! Mów mi wszystko.
- To moje życie i nie muszę ci mówić.- rzuciłam
- Musisz!- krzyknęła
- Mamo odwal sie w końcu od mojego życia! Zajmij sie swoim.- powiedziałam i lekko kopnęłam szafeczkę na której stała lampka. Moja siła spowodowała, że urządzenie spadło i rozbiło się.
- Nie dajesz mi już...
- Czego!?
- Będziesz chodzić do psychologa!- krzyknęła i poszła na górę.- Idę załatwić ci wizytę.
- Żartujesz sobie?
- A właśnie nie, będziesz mi posłuszna!

~***~
(Phillip)

Wróciłem do pokoju hotelowego. Otworzyłem drzwi i zastałem tam Fannemela i Kota. Oboje byli bardzo zdziwieni.
- Stary co ci jest?- zapytał Anders pokazując na moje mokre ubranie.
- Wpadłem do basenu.- powiedziałem i zdjęłem koszulkę.
- Ale jak było?- zapytał Maciek
- Nie do opisania.
- No, ale jak?
- Była przepiękna... I jeszcze....
- Co?- zapytał Anders.- Weź nie trzymaj nas w niecierpliwości.
- Pocałowała mnie.- wyjaśniłem a chłopaki zaczęli gwizać.
-Serio!? Czyli, że sie pogodziliście?- zadał kolejne pytanie Maciek
- Niestety nie doczekała do czasu zdjęcia masek...
- Jak to?
- Wpadliśmy do basenu, a ta przestraszona uciekła.- powiedziałem i poszedłem do łazienki. Stanęłem przed lustrem i rozmarzyłem się. Ona mnie pocałowała. Nadal nie mogłem w to uwierzyć. Co z tego, że to był całus w policzek, ale jednak. Mam nadzieję, że mnie poznała. Nie umiem opisać swojego szczęścia. Jej biała sukienka i maska, nie równały sie jej. W nich była cudowna. Jak prawdziwy anioł. Jestem w niej bardzo zakochany... Za bardzo.

~***~
Następnego dnia spięłam włosy i zabrałam plecak wybiegając z domu. Łzy pchały mi się do oczu. Nie mogłam uwieżyć, że ona mnie wysyła do psychologa. Jest okropna. NIENAWIDZĘ JEJ. Weszłam do szkoły i poszłam na biologię. Przed salą spotkałam Tomka, Kingę, Adama, Iwonę i Martę.
- Hej, wszystkim.- powiedziałam a wszyscy mi odpowiedzieli.
- Jak tam wczorajszy bal?- zapytała Kinga
- Było cudownie.- odpowiedziałam i spojrzałam na Tomka.
- Cieszę się, że ci się podobało.- powiedział
- Tomek, dziękuję ci za taniec.
- Jaki taniec?- zapytał
- No wczorajszy.
- Jak to!?
- No wczoraj poprosiłeś mnie do tańca... Siedzieliśmy na górze i rozmawialiśmy. Wybacz, że nie byłam na zdjęciu masek. Przecież sam wiesz
- Nie rozumiem.
- Tomek, nie udawaj greka. Przecież ktoś nas wepchnął do basenu a ja byłam cała mokra i uciekłam... Tamtej nocy bawiłam sie tylko dzięki tobie.
- Lena, to nie tak.- zaczęła Iwona
- Coś nie tak?- zapytałam
- Posłuchaj, to nie możliwe, żebyśmy razem tańczyli. Szukałem cię i myślałem, że znalazłem, ale to była Marta.
- Jak to?- zapytałam
- Przez cały czas byłam z Tomkiem. Dowiedziałam sie po zdjęciu masek.- wyjaśniła dziewczyna
- Czyli, że to nie ciebie...?
- Nie, nie mnie.- powiedział a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Po chwili zakręciło mi sie lekko w głowie.
- Lena, nic ci nie jest?- zapytała Kinga
- Może pójdę po pielęgniarkę?- zapytał Adam
- Ja myślałam, że to ty.- wyjaśniłam a chłopak mnie przytulił.
- Spokojnie...
- Myślałam,  że to ciebie pocałowałam.
Chłopak wypuścił mnie i spojrzał sie ze zdziwieniem. To nie jego pocałowałam. To musiał być ktoś inny... Ale kto???
***************************************************
Mamy kolejny rozdzialik. Wybaczcie, że dopiero teraz ;D Mam nadzieję, że wam sie podoba ;) Piszcie co sadzicie w komentarzach.

CZYTAM = KOMENTUJĘ



sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 36


Rozdział 36

- Lena, jak tam Tomek?- zapytała mnie moja koleżanka Iwona
- Tomek!? Jak to Tomek!? Nie obchodzi mnie żaden Tomek!- rzuciłam i poszłam do Marty. Myślałam, że to jest jedna z tych normalniejszych osób. Przynajmniej za taką ją uważałam.- Hej, Marta.
- Hej, kochana. Co tam u ciebie?- zapytała brunetka.
- Lepiej nie gadać...- powiedziałam a dziewczyna zrobiła wielkie oczy.- No dobra. Tomek mnie wkurzył. Dopiero co przyszłam do szkoły zaczynają mnie denerwować. Powiedział, że chodzę mu po głowie...
- To chyba dobrze...- powiedziała
- Nie.- powiedziałam i przetarłam twarz rękoma.- Nie mam zamiaru się zakochiwać.
- Lena, przestań...
- Jak na razie.- dodałam.
- Czyli, że masz kogoś?
- Miałam..., ale to skończone...
- Nie martw się...
- A czy ja wyglądam jakbym się martwiła???- zapytałam
- Chyba nie. A co powiedziałaś Tomkowi? Bo przecież wiem, że na pewno mu dogryzłaś.
- Powiedziałam mu żeby te teksty to swojej matce zostawił...
- Oooo to grubo. Może powinnaś go przeprosić?
- Ja!? Niby za co???
- W końcu dzisiaj chyba jakiś dziwny masz dzień... Czymś się smucisz.
- To aż tak widać?- zapytałam a dziewczyna przytaknęła skinieniem głowy.- Może na serio powinnam go przeprosić...
- Chyba tak.- powiedziała Marta.
- No to po lekcjach.- powiedziałam kiedy zadzwonił dzwonek na lekcję. Akurat mięliśmy wychowanie fizyczne. Moje koleżanki były przebrane i mogłyśmy się udać na zajęcia z panem Adamem. Dziewczyny wzięły pikłi do siatki i zaczęły rozgrzewkę.
- Lena, co ci?- zapytał nasz nauczyciel, który przybił mi piątkę.
- Na pewno chce pan wiedzieć?- zapytałem
- A będzie to takie drastyczne?
- Trochę.
- Toooo, tak.
- No, więc potrącił mnie samochód.- odpowiedziałam a pan Adam ze zdziwieniem się na mnie spojrzał. Chyba wiedział, że nie chcę dalej o tym rozmawiać i poprosił mnie żebym sprawdziła listę obecności.

~***~

(Phillip)

- Phillip, czemu nie byłeś na dzisiejszym konkursie?- zapytał Stoeckl.
To prawda opuściłęm chyba już drugi konkurs z rządu. Nie wiem co się ze mną dzieję. Wiem, że to coś niedobrego.
- Sjoeen, odpowiedz mi!- krzyknął, ale akurat w tej chwili znalazł się Fannemel
- Trenerze może ja z nim pogadam?
- Dobrze.- odpowiedział a ja z Andersem weszliśmy do pokoju. Usiadłem na łóżku z załamanymi rękoma.
- Stary, co ci? Dlaczego się tak zachowujesz? Powiesz coś w końcu? Od kilku dni siedzisz tak sam. Bez nikogo. Zastanawiasz się nad czymś a ja nie wiem nad czym. Martwimy się o ciebie.
- Ciesz się, że nie przechodzisz tego co ja...- rzuciłem
- Powiesz mi co się dzieje. Przecież wiesz, że nikomu nie powiem.
- Dobra, ale dochowasz tajemnicy?
- Słowo.
- No, więc nie mogę zapomnieć o Lenie...
- I to wszystko!?
- Nie, zastanawiam się po c w ogóle żyję. Straciłem najlepszego kumpla a dziewczyna chciała usunąć się w cień. Odleciała i już nie wróciła...
- Serio?
- Anders, zakochałem się i co mi to dało? Ona mnie odrzuciła i co mi na to??? Zostałem sam, a na dodatek nadal ją kocham i nie mogę o niej zapomnieć.
- Chyba wiem jak ci pomóc.- powiedział Anders a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

~***~

Zdjęłam buta i włożyłam go do worka. Złapałam kule i wybiegłam z szatni. Zobaczyłam Tomka idącego ze swoimi kolegami.
- Tomek, możemy pogadać?- zapytałam a chłopaki zaczęli gwizdać oprócz Tomka, który był przygnębiony.
- Wy idźcie dogonię was później.- powiedział i dał znak innym.- Masz zamiar znowu mnie oczerniać? Odwal się.
- To nie tak, wytłumaczę ci wszystko.- powiedziałam
- No to mów.
- Możemy, nie tutaj?- zapytałam i rozejrzałam się. Ze szkoły wychodziło dużo osób... Nie chciałam, żeby ktoś słyszał nasza rozmowę.
- Dobra, chodź do parku.- powiedział a my przeszliśmy przez pasy . Po chwili znaleźliśmy się w zielonym otoczeniu.
- Więc, co chcesz mi powiedzieć?
- Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie...
- Spoko, postaram się zapomnieć.- powiedział i uśmiechnął się do mnie.- Dlaczego tak mnie odepchnęłaś?
- Miałam ciężki ostatni miesiąc.- powiedziałam a my skręciliśmy do następnej alejki.
- Dlaczego?
- Wolę o tym nie rozmawiać...
- Powiedz, przecież nikomu nie powiem.
- Dochowasz tajemnicy?
- Dochowam.
- No, więc zakochałam się w skoczku narciarskim... I to był wielki błąd. Niby wszystko układało sie cudownie, ale się skończyło. Pewnego dnia zauważyłam Phillipa z dziewczyną, zapewne się miziali. Tego dnia wpadłam pod samochód łamiąc sobie nogę. Byłam w krótkim czasie w śpiączce, ale moje życie i tak nie ma sensu. Jego dziewczyna zamknęła mnie w łazience, chciała zrujnować mu zycie i mi. I jej się udało...
- Dlaczego?
- Okazało się, że ona jest z nim w ciąży... On kazał jej wyjechać, a mnie na lotnisku wyznał miłość...
- I co się stało dalej?
- Wróciłam do Polski i zamierzałam skończyć z tym...
- A co teraz?
- Jeszcze nie wiem. Za to bardzo przepraszam cię za moje zachowanie...
- Nie, no spoko. Będzie dobrze.

~***~

(Phillip)

- Phill, chodź!- krzyknął Anders
- Ale ja się przed nimi skompromituję...
- Sobie chyba żartujesz!? Idziemy tam.- rozkazał Fannemel i weszliśmy do pokoju Polaków.- Siema, mamy do was sprawę, raczej Phillip ma.
- O co chodzi?- zapytał Jasiek, który trzymał w reku książkę.
- O Lenę biega?- zapytał Piotrek
- A co ty jakiś atleta jesteś? No oczywiście, że chodzi o nią...- powiedział Anders i stuknął mnie w ramię.
- Zakochałem się w niej.- powiedziałem
- Serio!?- zapytał Pieter
- To czemu jej nie powiedziałeś przed odlotem?- zapytał Ziobro
- Jak myślisz, że mając książkę, będziesz mądry to się mylisz.- rzuciłem
- On wyznał jej to wtedy, ale ona odleciała.- wyjaśnił Andres.
- Jak kocha to wróci.- powiedział Kamil
- No i właśnie w tym problem.- skomentował Maciek.
- Chłopaki pomóżcie mi!- wybłagałem
- Mam pomysł!- powiedział Pieter a my wzięliśmy sie do jego realizacji. Po kilkunastu dniach znaleźliśmy się w samolocie, aby wylecieć...

MIESIĄC PÓŹNIEJ

~***~

Zadzwoniłam przez domofon a po chwili zabrzmiał cichy dźwięk furtki. Lekko ją popchnęłam i weszłam na podwórze. Znajomy mi pies skoczył na mnie a ja usłyszałam czyjś głos.
- Trelek, do budy!- krzyknął nie za wysoki brunet.
- Pa, kochany.- powiedziałam i pogłaskałam psa po mordce.
- Szybko zasuwasz na tych kulach.- powiedział Krystian i zaprowadził mnie do środka mieszkania.
- No wiesz.- przytaknęłam i weszłam do salonu. Jak zawsze w sobotę rodziców Krystka nie było a my byliśmy sami. Usiadłam na kanapie a przede mną znajdował się stół z słodyczami i napojem.
- Masz ochotę?- zapytał biorąc szklankę do ręki.
- Nie dziękuję, masz joystick?- zapytałam a chłopak podał mi czarne urządzenie.
- Co ty myślisz, że nie jestem przygotowany?- zapytał.- To w co dzisiaj mam ciebie ograć?
- Chyba na odwrót, ja cię ogram.
- O grze ruchowej przy twojej nodze możemy zapomnieć... To co zawsze?
- Dawaj w końcu będę lepsza w LittleBigCatering.
- Chyba śnisz.- rzucił a my zaczęlśmy grę. Jak zawsze jego mama naszykowała coś słodkiego a chłopak mnie do tego namawiał. Był dla mnei jak młodszy brat. Zwsze razem, na ulicy grając w gry lub na angolu. Pamiętam nasze wspólne korepetycje, zaczęło się od oglądania ,,13 Posterunek". Aż w końcu jego mama sama nam prowadziła korepetycję. Sylwester, przy czym jego brat i inni moi cioteczni bracia skakali a my zasnęliśmy wraz z moim 19- letnim Bartoszem. W końcu przypomniałam sobie jedną rzecz.
- Idziesz, na imprezę u Kuby?- zapytałam
- Nie za bardzo mi się chcę... To jest jutro?
- Tak...
- A ty idziesz?
- Tomek mnie zaprosił, ale jeszcze nie wiem w co się ubiorę... Po za tym jutr nie idę do szkoły.
- Dlaczego?
- Zdejmują mi gips.
- Zazdroszczę ci, że nie idziesz do tej budy.- powiedział a ja spojrzałam na zegarek.
- Muszę już iść...
- Ale dlaczego? Nie, proszę nie.
- Krystian, muszę coś jeszcze załatwić. Umówimy się któregoś dnia. W końcu nie będę miała gipsu.
- Dajesz zrobimy sobie konkurs taneczny w Playaku?
- Podoba mi się ten pomysł.
Chłopak odprowadził mnie do furtki, rozśmieszając mnie jak zawsze. Mam nadzieję, że Kasia nie długo się nim zaintersuję po to fajny chłopak. Dojście do domu było dłuższe niż zawsze. No tak, miałam "kule u nóg." Weszłam do domu i zauważyłam niebieską kurtkę na wieszaku.
- Lena, to ty?- zapytała moja mama
- Tak!- krzyknęłam i zruciłam kurtkę w biegając do pokoju. Przy kuchennym stole siedział nikt inny jak Maciek.
- Tak bez pożegnania wyjechałaś.- powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Przepraszam.- powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- A dlaczego nie pożegnałaś się?- zapytała moja mama
- Już nie ważne.- odpowiedziałam- Po co przyjechałeś?
- Chciałem się z tobą spotkać, miał być ze mną Kuba, ale musiał zostać ze swoją dziewczyną...
- Kuba ma dziewczynę?- zapytała zdziwiona
- No, już od dawna. Teraz zachorowała a on z nią został...
- To takie słodkie.- powiedziała moja matka.
- Takie,że aż chcę mi się wymiotować.
- Lena!- pogroziła mi mama
- No dobra.- powiedziałam a Maciek zaczął się śmiać.- Z czego się tak ryjesz?
- Na górze masz prezent i chyba ci się nie spodoba...- powiedział a mnie to zaciekawiło.
Poszłam powoli na górę i weszłam do pokoju. Na moim łóżku leżała sukienka. Była ona koloru śnieżnobiałego miała elegancki krój i nie miała ramiączek a z tyłu posiadała cienki, wydłużany materiał. ,, Jest przecudna" szepnęłam a do mojego pokoju zapukał Maciek.
- Podoba ci się
- Głupio pytasz.- zaśmiałam się i przytuliłam go.
- Wiem, jak bardzo cierpisz. Chcę ci wszystko wyjaśnić, gdyż to był pomysł Phillipa...
- Jak to jego?- zapytałam
- Kupił tą sukienkę i poprosił mnie żebym ci ją przekazał oraz jego przeprosiny.
- Uwierzyłeś mu!?
- Lena, to jest mój kolega a ty się pomyliłaś co do niego...
- Wiem co o nim myślę.
- Pozwolisz, że wyjaśnię ci wszystko? Phill, chciał...
- No dobra.
- Posłuchaj, kiedy zobaczyłaś ich razem, w dniu wypadku to był przypadek...
- Jak to!?
- Wtedy miał ci powiedzieć coś bardzo ważnego i dać to.- powiedział i pokazał czarne, małe pudełko. Nie otworzyłam tego, za bardzo się bałam.
- Co to?
- Zajrzyj.- powiedział a ja się przeraziłam.
- Wybacz, ale nie mogę.- powiedziałam i oddałam bratu pudełko.
- Dlaczego?- zapytał a mi po policzku spłynęły łzy.
- Coś mi nie pozwala...
- Chodzi ci o Juliet? Wytłumaczę ci jego wersję... Nie wiedział, ze ty ich widzisz, z początku się bał i to bardzo. Nie wiedział jak sobie z tym poradzić. Daniel, powiedział, że nie chcę już być jego przyjacielem. Był w szpitalu i tam się z nim pobił o ciebie. Później nie spodziewał się, że przyjdziesz i opowiedz mu całą prawdę o Juliet...
- A jego dziecko?
- Kochana, on nie ma żadnego dziecka. Ona sobie ubzdurała to. Chciała pozbyć się ciebie. Chciała pozbyć się konkurencji.
- Jak to?- zapytałam a do oczu zaczynało mi napływać więcej łez.
- On cię kocha. To co krzyknął na lotnisku było prawdą. Gdybyś go teraz zobaczyła... Chodzi przygnębiony prawie bez oznak życia. Nie przechodził przez kwalifikacje bo non stop o tobie myślał...
- Proszę cie oddaj mu to.- powiedziałam i podałam sukienkę.
- Powiedział, że chciałby dać ci to  z relacji przeprosin. Proszę zostaw to.
- Nie mogę...
- Powiedział, że pięknie byś w niej wyglądała.- powiedział a ja sztuczno się uśmiechnęłam.- Słyszałem, że jutro masz imprezę, może w niej pójdziesz?
- Jeszcze...
- Nie słyszę żadnej odmowy. Jutro, jadę z tobą i zdejmujemy gips. Później wymyślę coś.
- Dziękuję.- szepnęłam i przytuliłam się d niego. Wiedziałam, że zawsze mogłam na niego liczyć...

~***~

Kiedy z Maćkiem wróciliśmy ze szpitala, weszliśmy do sklepu, gdzie chłopak wypożyczył mi skrzydła anioła. Podwiózł mnie swoim samochodem do Kingi. Poprosiła mnie, gdyż ma kłopot z dobraniem rzeczy. Pozwoliła mi tez się tam przebrać.
- W której będę lepiej wyglądać?- zapytała Kinia, pokazując dwie sukienki. Jedną o czerwonym kolorze a drugą o czarnym. Chciała przebrać się z diabełka.
- Lepiej tą drugą.- powiedziałam i wstałam na czarną sukienkę. Była króciutka z koronką z tyłu.
- Jak myślisz jak będę w niej wyglądać?- zapytała przeglądając się w lusterku
- Tak jak zawsze, pięknie.
- Kto cię zaprosił?
- Tomek, dał mi zaproszenie, a to jest u Kuby?
- Tak.- powiedziała uśmiechnęła się do mnie.- Załóż swoją.
- Ale przecież mamy jeszcze godzinę...
- No i co z tego.- powiedziała i pokazała drzwi. Weszłam nimi do małej łazienki gdzie się przebrałam. Założyłam sukienkę i buty.
- No i jak?- zapytałam nieśmiało
- Ty się jeszcze pytasz? Przecudownie.
Zaczęłyśmy się bardziej szykować. Założyłam skrzydła i białe pantofle. Dzięki Kindze wyglądałam jeszcze lepiej. Dziewczyna, trzeba było przyznać, że wiedziała co robi. Lekko zafalowała mi włosy i rozpuściła je, spinając tylko kilka kosmyków. Zrobiła mi lekki makijaż, chociaż sama nie wiem dlaczego w ogóle na to pozwoliłam. Dzięki tej sukience czułam się inaczej. Kinia założyła swoją czarną sukienkę i czarne buty na koturnie. Spięła włosy w luźnego koka i założyła czarną maskę.
- Lena, zakładaj jeszczę maskę i idziemy.- powiedziała a ja sięgnęłam do torby. Szukałam i przewracałam wszystkie swoje rzeczy.
- Nie wiem gdzie ona jest!- wykrzyknęłam

************************************************************
Mamy 36 ;) Trochę taki dłuższy, miał być jeszcze bardziej, ale musiałam kończyć ;D Mam nadzieję, że się wam podoba? Czekam na wsze komentarze ;) Jestem ciekawa jak myślicie co stanie się na imprezie i co będzie dalej z Phillipem i Leną.

CZYTAM = KOMENTUJĘ



czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 35


Rozdział 35
Co ja zrobiłam? Usiadłam na krześle a stewardessa powiadomiła nas, że za pięć minut odlatujemy. Oparłam się na fotelu zastanawiając się nad jednym... Czemu go odrzuciłam? Popatrzyłam na widok, który rozprzestrzeniał się za moim oknem. Położyłam lekarskie kule, na podłodzę a po moim policzku spłynęła łza. Nie, nie teraz- pomyślałam. Wyjęłam z  torby chusteczki i przetarłam niebieskie oczy. To i tak nie pozwalało mi o nim zapomnieć. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Obok mnie usiadł mężczyzna. Dlaczego zawsze oni muszą siedzieć obok mnie???
- Nic się pani nie stało?- zapytał chłopak
- Oczywiście, że nie.- zapewniłam małym kłamstwem.- Niech pan tylko uważa tu mam swoje kule...
- Wiem, widziałem.- powiedział i uśmiechnął się do mnie.- Na pewno pani nic nie jest?
- Na pewno.- zapewniła i założyłam słuchawki na uszy. Włączyłam swoją ulubioną piosenkę i napisałam do Iwony, że wracam do Polski.

~***~
(Iwona)
Siedziałam na historii wraz z Mateuszem. Chłopak był dość dziwny, ale nawet fajny. Pani od histy przesiadła mnie z powodu ciągłego plotkowania z Martą. Mati był naszym klasowym komentatorem.  Zawsze on miał coś ważnego do powiedzenia... Tyle, że to zawsze było głupie, ale śmieszne. Przede mną siedziała Marta, którą pani posadziła z klasowym ciachem, Adamem. On i Mateusz to byli najlepsi koledzy. Ich też przesadziła z tego samego powodu. Matra miała rozpuszczone włosy a ja robiłam jej kłosa. Z jakiego powodu? Po prostu mi się nudziło. Historyczka zaczęła o czymś mówić a ja za bardzo się nudziłam. I tak Marta uwielbia jak ktoś ją czeszę. Mój telefon zawibrował a ja rozpuściłam włosy dziewczyny i wyjęłam go potajemnie z kieszeni. Lena przysłała mi SMS'a. Czy ona nie wie kiedy ich wysyłać???
*Lena, 12.57
Wracam do Polski. Jestem właśnie w samolocie. W czwartek idę do szkoły... Czyli jutro..
Yay, w końcu... Ona nawet nie wie jak się cieszę. Ponad dwa miesiące jej nie było... Ale przecież sezon kończy się za.... Ej, co tu jest grane??? Przecież jest jeszcze kilka konkursów.
- Iwonka, chowaj telefonik.- szepnął Mateusz.
- Już...
- Nie ,,już" tylko teraz.- rzucił
- Lena wraca do Polski.- powiedziałam
- Co!?- powiedział zdziwiony
- To co słyszałeś .- odpowiedziałam a chłopak przekazał tę wiadomość Adamowi, który powiedział to Marcie i Markowi a cała reszta dowiedziała się od innych. Oczywiście.... Cała klasa zaczęła szemrać na temat mojej koleżanki.
- Co to za hałas?- zapytała nauczycielka.- Kto mi wszystko wyśpiewa.
- Ja!- krzyknął Mati aż podskoczyłam wraz z nim.
- Proszę, Mateuszu.- powiedziała kobieta
- Kinia to dla ciebie.- powiedział i pokazał na dziewczynę. Była to jedna z najpiękniejszych uczennic w naszej klasie. Miała ona ciemne oczy i prawdziwe rude włosy. Chodziła z Mateuszem.- ,,Ruda tańczy jak szalona..."
- Proszę cię. Kończ waść bólu oszczędź.- powiedziała historyczka a my zaczęliśmy się śmiać. Chłopak usiadł na krześle a dziewczyna posłała mu całusa.- Może pan pójdzie do Mam Talent.
- Niech pani mi wybaczy, ale ja jednak uważam, że to pani ma największy talent z nas wszystkich.- powiedział
- Niby jaki?- zapytałam
- Idealnie tłumaczy historię.- powiedział na głos a potem ściszył głos.- Szkoda tylko, że nic nei rozumiem.
Poklepałam go po ramieniu i zaczęłam się śmiać.
~***~
(Phillip)
Nie rozumiem tego... Dlaczego ona mam się usunąć w cień? Dlaczego mi  nie powiedziała co źle zrobiłem? Boże spraw, żeby nie wsiadła do tego samolotu... Niestety tak nie było. Stałem tak 10 minut, aż podszedł do mnie Maciek.
- O co wam poszło z Leną?- zapytał
- O nic.- rzuciłem i udałem się do wyjścia. Zmarnowałem dla niej konkurs. Dlaczego tak postąpiła? Wróciłem do hotelu kompletnie zrezygnowany. Co miałem zrobić? Właśnie teraz się zakochałem, ale okazja uciekła mi sprzed nosa. Lena była tą jedyną... Tak sądziłem... Nie miałem ochoty na żadne rozmowy. Wolałem być sam... Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić... Nie chciało mi się żyć... Tylko ona podtrzymywała mnie przy tym, że jeszcze żyję. Każdy dzień zaczynałem z myślą, że podejdzie do mnie i zacznie się śmiać... Nie obchodziło mnie to z czego. Mogła się śmiać ze mnie, lub z czegoś innego. Zawsze potrafiła mnie rozbawić. A teraz? Skończyłem jako totalny idiota nie doceniający swojego życia... Niedoceniający ludzi...

~***~

Wróciłam do domu kompletnie zmęczona. Rodzice zalewali mnie pytaniami... A ja miałam tego dosyć. Całe szczęście, że miałam jedną jedyną wymówkę... Jestem po podróży... a na dodatek mam złamaną nogę. Z trudem udałam się do swojego pokoju, przez które prowadziły schody... Załamka totalna. Zostawiłam swoje bagaże w salonie a mój tata obiecał, że mi je przyniesie, ale kiedy to nie powiedział. Przez resztę dnia siedziałam w swoim pokoju. Nie miałam na nic ochoty... Mama kilka razy wołała mnie abym zjadła kolację, aż w końcu kolacja przyszła do mnie. Na moim talerzu leżały dwie kanapki z serem , szynką i pomidorem. Czy zjadłam to? Nawet nie tknęłam. Wstałam i udałam się do swojej łazienki. Zastałam ją taką samą jak wcześniej. Ciemne kafelki, wanna, umywalka, kosz na brudne ubrania i szafka na rzeczy... Napuściłam wodę i wlałam płyn do ciała, tak że powstała piana. Liczyłam na to, że moja mama nie grzebała w moich rzeczach. Potrzebowałam uspokojenia... Sięgnęłam po stołeczek i stanęłam na nim dosięgając do najwyższej półki szafki... Wyjęłam dwie potrzebne mi rzeczy. Związałam włosy w ręcznik i weszłam do wanny, nie zamaczając gipsu. Wyglądałam dość dziwnie... Siedziałam w wielkiej pianie, z nogą poza wanną. Sięgnęłam po te dwie rzeczy i położyłam je obok... Musiałam się odstresować... i to bardzo. Nadal nie mogłam zapomnieć o Phillipie. Miałam go ciągle przed oczami. Otworzyłam puszkę RockStar'a. Moja mama uważała to za czarną puszę a ja nie miałam do niej prawa sięgnięcia. Teraz miałam to gdzieś. Napiłam się łyka energetyka byle o nim zapomnieć. Zapomnieć o wszystkich... Nawet Ewa przypominała mi o skoczkach. Kamil, Olek, Jasiek, Anders, Daniel, Tom... Musiałam położyć temu kres. To był zakończony rozdział w moim życiu. Obiecuję sobie, że póki nie minie liceum to się nie zakocham... O Boże co ja mówię? Przecież ja już jestem zakochana...

~***~

Wstałam o szóstej rano. Kolejny dzień... Kolejna próba zapomnienia. Wczoraj nie udało mi się upić smutków w energetykach. Non stop o nim myślałam... Wstałam z łóżka i założyłam leginsy i jakąś bluzę. Spięłam włosy i poszłam do łazienki posprzątać puszki. Spojrzałam na plan i szybko się spakowałam... Założyłam plecak i zeszłam na dół.
- Pomogę ci kochanie.- powiedział tata i zabrał mi plecak.
- Tato, nie trzeba.- powiedziałam
- Trzeba, trzeba.- rzucił a ja powolutku zeszłam ze schodów.
Zjadłam szybkie śniadanie a mama dała mi zwolnienie lekarskie, które musiałam dać pielęgniarce. Tata podwiózł mnie do szkoły w której byłam o 7.45. Weszłam do szkoły a moja obecność przykuła wzrok innych. Poszłam do szatni i zdjęłam kurtkę. Niestety miałam problem ze zmianą butów.
- Lena, już jesteś!- krzyknęła Kinga.- Co ci się stało w nogę?
- Oj, długa historia.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny. W końcu zaczynam życie w szkolnym otoczeniu.- I jak na razie wolę jej nie opowiadać...
- Rozumiem. Pomóc ci z czymś?- zapytała
- Nie, dziękuję.- powiedziałam i usiadłam na podłodze by zmienić buty. Przepraszam buta. Zdjęłam go i dopiero się skapnęłam, że nie zdjęłam z wieszaka tych na zmianę.- Kinia, podasz mi buta.
- Spoko, masz.- powiedziała i podała mi czarnego, lewego, trampka.
- Dzięki, a jak tam u ciebie i Adama?
- Idealnie. Nie myślałam, że spotka mnie takie szczęście... Jest kochany... i to bardzo.- powiedziała.
- O gołąbki wy moje.- powiedziałam w tym samym czasie kiedy wszedł chłopak dziewczyny. Zapewne usłyszał końcówkę naszej rozmowy, gdyż zaczął gruchać jak prawdziwy gołąb. Zaczęłyśmy się śmiać a Kinga pocałowała go.
- O Lena wróciła. Sorry nie zauważyłem cię.- powiedział a ja przybiłam mu piątkę.
- Co mamy pierwsze?- zapytałam
- Geo, geo, geo.- zaczął śpiewać chłopak.
W trójkę poszliśmy na górę pod salę geograficzną. Wiele osób zaczęło się ze mną witać. Niektórzy byli bardzo szczęśliwi, tulili mnie... To było dziwne. Krystian podszedł do mnie i powiedział, że w tą sobotę mam do niego przyjść. Jak zawsze z Krystkiem graliśmy na Playaku. Był to mój kolega praktycznie od dzieciństwa. Znałam go jak swój dom... Dziwne porównanie. Był to niezbyt wysoki brunet, ale za to bardzo dobrze się uczył. Uwielbiałam jego towarzystwo był dla mnie jak brat. No cóż umówiłam się na Playaka tylko dlatego, że nie było mnie przez dwa miesiące a on nie miał z kim grać... Nie miał kto go ograć.  Wszyscy weszliśmy do sali od gegry i zajęlismy swoje miejsca. Siedziałam w ostatniej ławce w środkowym rządzie sama. Rozpakowałam się i zapiasłam temat. Przypomniała mi się geografia z Phillipem. Przesiedzone godziny nauki. Przy nim coś rozumiałam z tego... Tylko z nim.
- Lena, kochana chodź.- powiedziała pani od goegrafii macając mi ręką przed oczami.
- Coś się stało?- zapytałam
- Kochanie, jest już przerwa. Wszyscy już dawno wyszli a ty jeszcze tu siedzisz. Coś ci się stało?
- Nie proszę pani. Po prostu się zamyśliłam.
Spakowałam wszystkie swoje książki i wyszłam z sali nie patrząc dokąd idę. Po chwili wpadłam na kogoś i niechcący upuściłam kulę.
- Pomogę ci.- powiedział chłopak i podał mi rzecz.- Ty jesteś Lena Kot?
- Tak, dziękuję.- mruknęłam i postanowiłam dalej iść, ale chłopak mnie zatrzymał.
- Nie bolą cie przypadkiem nogi?- zapytał.
- Głupie pytania zadajesz. Muszę przyznać, ze troszeczkę.- rzuciłam
- Bo cały czas chodzisz mi po głowię.
- Aha. Te teksty to dla swojej matki zostaw.- rzuciłam i poszłam dalej.

******************************************************
Przepraszam Was, że dzisiaj tak króciutko, ale mój tata każe mi kończyć. Dziękuję Kini za pomysła :D A oto piosenka przy której to pisałam. Czeka na wasze szczerę komentarze. Proszę o nie gdyż są dla mnie bardzo ważne :)
Buziole :****
CZYTAM = KOMENTUJĘ