Rozdział 26
Tak minął miesiąc. Nie sądziłam, że ten czas tak szybko minął. Teraz znajdowaliśmy sie w Vikersund, gdzie miały się odbyc loty. Przyjechalismy do hotelu stosunkowo wcześnie. Zajęliśmy pokoje, tym razem dzieliłam go z Kamilem i Piotrkiem. Przez resztę czasu siedzieliśmy i relaksowalismy się w pomieszczeniu. Nie miałam ochoty narazie na spodkania z Norwegami i tak widziałam o nich stosunkowo dużo. Odważłam się na zbyt wiele, dałam numer Phillipowi, uczyłam się z nim gegry, biłam na śnieżki i poduszki. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam wymachiwać rękoma, czułam się jak wariatka. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz. O mój boże, jak ja mogłam mieć coś takiego na tapecie!? Łąka kwiatków, ale żal. Bez obrazy dla tych roślinek. Nie wiedziałam co mam zrobić, gdy pochwili na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Iwony.
- Mam mieć jej zdjęcie na tapecie?- szepnęłam do siebie, do tego wyswietlił sie jej numer a ja odebrałam.- Halo?
- Hej, Lena.
- Hejo.- powiedziałam
- Wiesz jaki jest jutro dzień???- zapytała
- Sobota...- odpowiedziałam a dziewczyna po drugiej stronie szybko westchnęła.
- To też, ale co jeszcze?
- Hmmm, urodziny Jurija Tepesa.
- OMG, nie !? Jutro mamy dzień zakochanych, a więc jaki?
- Dzień mdłości?
- Bingo! Dla ciebie! Walentynki.- rzuciła
- Chyba walę w tynki.
- No chyba ty!- rzuciła
- No ja!
- Co jutro robisz?
- Jeszcze nie wiem, a ty?
- Idę z Grześkiem do kina.
- Z Grześkiem?
- Mój nowy chłopak.
- A ty nie byłaś...
- Już nie jestem.
- Aha.
- A jak tam u ciebie i Phillipa?
- Spoko...
- Dzieję się coś?
- Hahaha no chyba nie!
- Jak myślisz pocałuje cię jutro?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Czemu?
- Bo ja tak chcę?
- Podaj mi powód.
- Bo ja na to nie pozwolę.
Przez godzinę Iwona próbowała zmienić moję postępowanie co do Norwega. Wmawiała mi, że on mnie na pewno kocha. Uważała, ze miłość jest czymś cudownym, no cóż to ona zmienia sobie chłopaków a nie ja. Późniejszą porą poszłam spać z myślą, że prześpię całe walentynki.
~***~
(Phillip)
Chodziłem niespokojnie po pokoju. Zastanawiałem się nad jutrzejszym dniem. Co ja mogę dla niej zrobić?
- Phillip usiądź w końcu, bo jak się tak na ciebie patrze to aż mi się kręci w głowie.- powiedział Tom.
- Rozmyślam.
- No dobra, ale ty za zniszczoną podłogę płacisz.- powiedział Daniel a ja usiadłem na łóżku.
- Jutro walentynki...- powiedział spokojnie Anders.- Sjoeen, co dasz Lenie?
- Nie widzisz, że myślę.
- O ma pomysł!- rzucił Daniel
-No właśnie nie mam. Jak myślicie co moge jej dać?
- To zależy na jakiej pozycji stoicie.- powiedział Anders a ja zdziwiłem się.- Chodzi o to czy jesteście znajomymi, przyjciółmi, best friends, czy coś więcej.
- Trzeba?
- Tak.- dodał Daniel
- Sam nie wiem.
- Uznajmy, że best friend.- powiedział Anders.- Może być?
- Jasne, ratujesz mi dupę. Dzięki stary.
- Wiem co możesz jeszcze zrobić.- rzucił Tom
- No co?
- Tylko musisz umieć śpiewać.
- To sie da załatwić.- powiedziałem
- Tylko jest jeszcze jedno.
- Co?
- Czy ją kochasz?- zapytał Tom, nad tym pytaniem musiałem się zastanowić.
- Chyba tak.
~***~
Rano obudził mnie krzyk Kamila.
- Wszystkiego najlepszego w dniu walentynek!- krzyknął Stoch.
Leniwie odwróciłam się i zobaczyłam chlopaka a przed nim stojącą blondynkę. Dziewczyna była tak szczęśliwa, że aż chciała przytulić swojego ukochanego, niestety przeszkadzał jej wielki bukiet czerwonych róż. Przetarłam oczy i powoli usiadłam na łóżku.
- Ja wiem, że wy sie bardzo kochacie, ale przoszę was o odobinę ciszej.- wyjąkałam i zamknęłam oczy
- Kochanie wyjaśnisz mi kto to jest?- zapytała
- Nie martw sie na pewno nie konkuencja.- dodałam z uśmiechem na twarzy i wstałam. Ubrana w czarne krótkie spodenki, czarną długą koszulkę i w związanych w warkoczach włosach podeszłam do dziewczyny i wyciągnęłam dłoń.- Jestem Lena, Lena Kot.
- Ja jestem żoną Kamila. Ewa, miło mi ciebie poznać.- powiedziała i podała mi dłoń.- Jesteś spokrewniona z tymi Kotami?
- Z Kubą i Maćkiem? Tak.
- Nie mówili mi, że mają siostrę.
- Cioteczną.
- No chyba, że tak.- powiedziała blondynka a ja usiadłam na łóżku mając nadzieję, że jeszcze zasnę.
- O nie, nie ma tak!- rzucił Kamil a wtem do pokoju wszedł Piotrek.
- O Ewcia.- powiedział uradowany chłopak i przywitał się z nią.- Kamil po co taki bulwers?
- Nie widzisz? Sa walentynki a Lena śpi.
- Mam nadzieję, że prześpie cały ten dzień mdłości.- rzuciłam i wtuliłam sie w poduszkę.
- Ty chyba sobie kochana żartujesz!?- zadziwiła się pani Stoch.
- Jeśli chodzi o walentynki to ja nigdy nie żartuję.- powiedziałam
- No to czas na naszą metodę.- powiedział Piotrek.
- Na jaką...- niedokończyłam bo pochwili znalazłam się na podłodzę.- No tak!
- Lenka wstawaj idziemy do kawiarni na kawę.- powiedział Kamil
- Która jest godzina?
- Ósma.- odpowiedziała Ewa
- O luju! Ja nie wstaję.- rzuciłam
- No to ja zaciągnę cię tam.- powiedział Piotrek i złapał mnie za nogi.
- Powodzenia.- rzuciłam
- I jeszczę cię przebiorę.- dodał chłopak.
- Wiecie co? Ja jednak chyba wstanę.- powiedziałam i złapałam ubrania leżące przy łóżku i pobiegłam do łazienki.
- Piotek ja to chyba musze wziąść od ciebie jakieś lekcje.- powiedział Kamil a żona lekko go popchnęła.
Połozyłam rzeczy na podłodzę i pochwili założyłam czarne ubrania. Leginsy i czarny, długi, wełniany sweter idealnie nadawał się do związnych w koka włosów. Po pięciu minutach wyszłam z pomieszczenia wraz z innymi. Udalismy sie do najlepszej kawiarni jaką nam polecił Stoeckl, po drodzę. W czwórkę usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy kilka rzeczy. Wbrew zakazom trenera wzięliśmy po kawałku ciasta czekoladowego. Ewa powiedziała, że żeby osłodzić mi dzień to zamówi mi jeszcze jedno ciasto, przy okazji też dla siebie. Przedemną miła kelnerka połozyła mi czarne ciastko ozdobione bita śmietaną na wirzchu w kształcie serca. Z tej okazji, że były dzisiaj walentynki, wszystko było zrobione by najlepiej wypaść w tym śwęcie.
- A ty Lena masz kogoś... kochanego?- zapytała Ewa
- Nie.
- Jakim cudem!?- zapytała zdziwiona
- Co nie!? My też się zastanawialiśmy dlaczego.- powiedział Piotrek
- Hehehe.- rzuciłam i pochwili podeszła do nas niewysoka kelnerka. Była ubrana w białą koszulę, czarne spodnie a w bluzkę wpiętę miała serduszko.
- Przepraszam, czy siedzi tu pani Lena Kot?- zapytała brunetka
- Tak, to ja.- powiedziałam a ona podała mi paczuszkę i czerwoną różę.
- To dla pani. Jeden z panów na sali prosił żebym pani to przekazała.
- To chyba pomyłka.
- Nie wydaję mi się.
- A od kogo to jest?- zapytałam trzymając w dłoni rzczy.
- Tajemniczy wielbiciel prosił o anonimowość.- powiedziała i uśmiechnęła się uroczo.- Niech pani wybaczy, ale muszę wracać do pracy.
- Dziękuję.- powiedziałam zdziwiona.- Tajemniczy wielbiciel?
- Na to wygląda.- powiedziała Ewa a ja zaczęłam rozglądać się po sali.- Uważam, że jest bardzo romantyczny jak wysyła w ten sposób walentynkę. Otwórz.
Zrobiłam co kazała i otwarzyłam paczuszkę. Znajdował się w nim futerał jak do naszyjników. Nie myliłam się, w środku znajdował się srebny naszyjnik. Miał on znaczek znaczek nieskończoności z małym napisem "love".
- Jaki przepiękny.- powiedziała Ewa
- Muszę przyznać, że tak.- dodałam i powąchałam czerwaną różę. Poczułam świeże, zimne powietrze. Zastanawiałam się kto wysłał mi tą różyczkę. Byłam jednocześnie zdziwiona, ale i podekscytowana.
~***~
- Ej, ludzie wiecie, że Lena dostała walentynkę.- krzyknął Kamil a do mnie zbiegli sie Polacy i niktórzy Norwegowie. Poszliśmy na skocznie i wraz z Ewą stanęliśmy przy domkach i oczekiwaliśmy na skoki chłopaków. Muszę przyznać, że bawiłam się bardzo dobrze na zawodach. Tańczyłysmy, szalałyśmy i wariowałysmy na trybunach. Kiedy skończył sie konkurs miałam ochotę wrócić do hotelu, ale zatrzymał mnie Andres.
- Lena, nie zostajesz?
- Nie chyba pójdę.- powiedziałam
- Oj zostań jeszcze chwilkę. Zaraz będzie koronacja.
- No dobrze.- powiedziałam i stanęłam wraz z Ewą bliżej skoczni. Dziewczyna wyjęła ze swej tobry dwa aparaty i popatrzyła się na mnie.
- Idziemy popstrykać?- zapytała dając mi sprzęt.
- Jasnę.- powiedziałam i weszłyśmy porobić zdjęcia. Po kilkunastu minutach po zakończeniu koronacji Fannmel poprosił o mikrofon. Zaczął mówić po angielsku.
- Słychać mnie? Słychać. Cześć wszystkim.- powiedział a trybuny dkrzyknęły.- Posłuchajcie dzisiaj mamy ważne święto. Po pierwsze składamy życzenia dla Jurija, ponieważ są dzisiaj jego urodziny. Po drugie mamy dzisiaj walentynki!
Na to słowo, chciałam wyjść ze skoczni.
- Mamy specjalną walentynkę dla jednej z dziewczyn.- powiedział Anders a ja zaczęłam szybko biec.- Lena, stój!
Zrobiłam tak jak kazał. Podniosłam ręcę do góry i powoli ise odwróciłam. W moją stronę udały sie kamery a ja pojawiłam się na telewimie.
- To dla ciebie.- powiedział a ja spojrzałam w wielki ekran.
Pochwili usłyszałam swoja ulubioną pisoenkę. Ktoś puścił ,,Shining Stars" Bars and Melody. Nagle ne ekranie pojawiły sie moje zdjęcia i Phillipa. Zauważyłam tak Sjoeena, który był nagrany jak śpiewa. Było to przecudowne, aż chciałam skakać ze szczęścia. Na koniec piosenki pojawił się Phillip z mikrofonem w ręku. Podszdł do mnie i złapał mnie za rękę.
-You're my shining star,
I searched from near to far
And all day long you were,
right here my baby
You're my superstar
and girl you own my heart,
and when we're worlds apart,
I'll be right here baby
Oh oh oh way oh
Oh oh oh way oh
Oh oh oh way oh
You're my shining star
There's no place in the world too far,
I'll always hold you here in my heart.
Cause your my light girl,
your mine shining star
Your my shining star,
I search from near to far
and all day long you were
right here my baby.
Chłopak przytulił mnie a ja wtuliłam sie w niego szczęśliwa.
******************************************************
No trzeba przyznac, że troche wyromantyzowałam :D Może być???
Dodajcie coś od siebie, ale proszę nie tylko o to, że jest super :)))
OMG popłakałam się. Czyli jednak coś czują do siebie. Najbardziej wzruszający rozdział twojego wykonania :')
OdpowiedzUsuńCudowne ;-)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej mam nadzieję że wkoncu będą razem :-)
Jak mówiłam - będę odwiedzać! :)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania są wspaniałe!